"To była moja samowolna decyzja" - przyznaje Tomasz K., który w Konstancinie Jeziorna zniszczył wał przeciwpowodziowy, żeby zrobić przepływ ze swojej łąki. Winą za dewastację obarczył swojego pracownika, a sam zdecydował się zapłacić za naprawę szkody. Ale tylko do czasu, kiedy został wyliczony rzeczywisty koszt prac. Informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24. Sprawie przyjrzał się reporter programu "Prosto z Polski" Mateusz Wróbel.
W sierpniu bieżącego roku warszawski biznesmen Tomasz K. w Konstancinie-Jeziornej rozkopał wał przeciwpowodziowy, aby pozbyć się wody, która stała na jego łące. Gdy sprawa wyszła na jaw, mężczyzna winą za zniszczenie wału obarczył swojego pracownika, ale sam zobowiązał się pokryć koszty za naprawę.
"Wynająłem koparkę, aby udrożnić przepływ w wale. To była moja samowolna decyzja" - przyznał Tomasz K.,o czym do Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Warszawie złożył deklarację związaną z pokryciem kosztów naprawy zniszczonego wału. Gdy Zakład Melioracji wycenił prace na 190 tysięcy złotych, biznesmen wycofał się ze swojej oferty.
"Spotkamy się w sądzie"
Tomasz K. proponował cenę 10-krotnie niższą. "Jeżeli nie zredukują tego kosztu do jakichś racjonalnych wysokości, to spotkamy się oczywiście w sądzie" - zapowiada biznesmen.
"Będziemy dochodzić zwrotu kosztów" - zapewnia mgr. inż. Marek Pokorski, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Warszawie. Jak twierdzi, na naprawę wału zniszczonego przez biznesmena trzeba było przeznaczyć środki, które miały m.in. pomóc likwidować skutki powodzi.
Wyrwa stworzyła zagrożenie dla miasta
Sprawa trafiła na policję i do prokuratury. "Mężczyźnie został postawiony zarzut dotyczący uszkodzenia wału przeciwpowodziowego, za który grozi kara grzywny bądź do roku pozbawienia wolności" - informuje mł. insp. Maciej Karczyński ze stołecznej komendy.
Urzędnicy nie zamierzają wycofać się z roszczeń finansowych wobec biznesmena i zapowiadają, że jeśli nie podda się karze, sprawa trafi do sądu. Jak twierdzą, przedsiębiorca nie miał pozwolenia na dewastację wału, a wyrwa stworzyła zagrożenie dla miasta. "Bezmyślność kosztuje" - kwituje krótko dyrektor Pokorski.
Autor: aj//ja