Ultramaratony w sposób szczególny prowadzą do wycieńczenia organizmu biegaczy. Jak podkreśla jeden z nich, lekarze nierzadko mają problem z oceną, czy dolegliwości biegaczy są spowodowane problemami z sercem, czy może jest to po prostu poważne przeciążenie organizmu. Wszystko w związku ze śmiercią 30-letniego ultramaratończyka, który zmarł w niedzielę podczas treningu na Babiej Górze (woj. małopolskie). Pierwszą informację dostaliśmy na Kontakt 24.
O sprawie reporter TVN24 rozmawiał z Dawidem Hajokiem, ultramaratończykiem, który przed dwoma laty w wieku 31 lat po intensywnym treningu miał problemy z sercem.
- Na szczęście to nie był zawał. Enzymy, których wartość w organizmie wzrasta po dużym wysiłku lub uszkodzeniu mięśnia sercowego, były u mnie niepokojąco podwyższone - relacjonował biegacz.
W pierwszej chwili diagnoza wskazywała na zawał. - Biegi ultra stały się stosunkowo od niedawna popularne w Polsce. Lekarze mają w związku z tym problem ze zdiagnozowaniem tuż po biegu, czy mają do czynienia z zawałem, czy jest to po prostu potężne przeciążenie organizmu - mówił Hajok.
Jak podkreślał, biegi które uprawiają ultramaratończycy to sport, który w bardzo dużym stopniu przeciąża organizm. W związku z tym niewytrenowany w odpowiedni sposób mięsień sercowy może pokazywać wartości, które są dla lekarzy jednoznacznie odczytywane, jako zawał serca, co niekoniecznie musi być prawdą.
Zmarł podczas treningu
GOPR rozpoczął poszukiwania biegacza ok. godz. 16:30. - Grupa ratowników się rozszerzała, akcję prowadziliśmy również ze śmigłowca. O 3 w nocy znaleźliśmy ciało - mówił w niedzielę na antenie TVN24 Jerzy Siodłak, naczelnik beskidzkiej grupy GOPR. - Mężczyzna leżał na śniegu ok. 7 godzin - poinformował rzecznik w pierwszej rozmowie z Kontaktem 24.
Patryk Pudełko przyznał, że prawdopodobną przyczyną śmierci mężczyzny jest zawał serca. Naczelnik beskidzkiej grupy GOPR zaznaczył, że rozważana jest też hipoteza śmierci w wyniku upadku.
Autor: mg/aw / Źródło: TVN 24