Blisko 200 spalonych opon, trzy przewrócone słupy, brak prądu i ranny strażak. Taki jest skutek pożaru, jaki wybuchł w sobotnią noc w Tychach (woj. śląskie). Pierwsze informacje i nagranie z miejsca zdarzenia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Informację o pożarze w pobliżu ulic Urbanowickiej i Głównej strażacy otrzymali około godz. 22. Dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach tłumaczył, że w ogniu stanęły składowane tam nielegalnie opony.
- Leżały pod słupem wysokiego napięcia. Z powodu wysokiej temperatury słup zaczął się zginać i pociągnął za sobą dwa sąsiednie słupy. Wszystkie się przewróciły - tłumaczył dyżurny.
Na miejsce wezwano 11 zastępów straży pożarnej. - Podczas działań ranny został strażak. Lekko poraził go prąd. Trafił do szpitala. Na szczęście po badaniu okazało się, że nic mu się nie stało - dodał dyżurny.
- Był to stos opon, około 200, które właściciel pola składował obok słupa wysokiego napięcia - mówiła w rozmowie z TVN24 obecna na miejscu policjantka z komendy w Tychach.
Brak prądu
Jak podała straż pożarna, uszkodzone zostały linie wysokiego, średniego i niskiego napięcia.
Przez zerwane linie około 400 mieszkańców nie miało prądu. Jak relacjonowała Marta Kupiec, reporterka TVN24, pogotowie energetyczne zadbało o to, żeby te osoby miały stały dostęp do energii. - W kilku miejscach stoją agregaty, jednak usterka jest cały czas naprawiana - powiedziała Kupiec.
Według straży pożarnej i policji, opony mogły zostać celowo podpalone. - Na miejscu jest biegły sądowy z zakresu pożarnictwa, który bada przyczyny pożaru. Nie wyklucza on możliwości podpalenia w tym miejscu - informowała policjantka.
Policjanci ustalają również, kto mógł podpalić opony.
Autor: mz,ank/aw,tka