Bielik, którego pod koniec września uratował z błotnistej mazi pan Krzysztof, czuje się już dobrze. Koordynator ds. dzikich zwierząt przez kilka dni czyścił mu pióra i dokarmiał. W poniedziałek ptak został wypuszczony w Świnoujściu.
Po akcji ratunkowej, o której Kontakt 24 informował tydzień temu, pan Krzysztof zawiózł bielika do Wolińskiego Parku Narodowego na tzw. żubrowisko. Park powiadomił Komitet Ochrony Orłów, a ten wezwał na miejsce koordynatora ds. dzikich zwierząt, który wykonywał zabiegi przy bieliku. - Co dwa dni czyścił mu każde pióro i go dokarmiał, ponieważ na początku ptak nie chciał jeść, tylko siedział w kącie - powiedział nam pan Krzysztof. Opiekę nad zwierzęciem mężczyzna zarejestrował na nagraniu.
W piątek nastąpił przełom. - Bielik zaczął skakać w klatce, a to świadczyło o tym, że może już latać - opowiadał. W poniedziałek ptak został wypuszczony w tym samym miejscu, w którym został uratowany, ponieważ - jak powiedział pan Krzysztof - w pobliżu nadal mogą być jego rodzice.
Ptak został zaobrączkowany w kwietniu, w Międzyzdrojach. Jeszcze nie potrafi sam polować. Takie młode już same latają, jednak są jeszcze dokarmiane przez rodziców. - Dwa ptaki, które były w pobliżu, kiedy go wyciągnąłem, to najpewniej jego rodzice - mówił mężczyzna.
"Musiałem się położyć i czołgać"
Pan Krzysztof zauważył bielika potrzebującego pomocy w piątek, 25 września w Świnoujściu, kiedy wyruszył z aparatem w poszukiwaniu pięknych ujęć przyrody. W pewnym momencie dojrzał bielika, który ugrzązł w błotnistej mazi. Mężczyzna ruszył na ratunek.
Trochę się szamotaliśmy, ale udało mi się go złapać od tylu za skrzydła i doczołgać się do brzegu pan Krzysztof
- Nie moglem iść, musiałem się położyć i czołgać. Najpierw się odwrócił i szponami próbował mnie bardziej przestraszyć, niż zrobić mi krzywdę. Trochę się szamotaliśmy, ale udało mi się go złapać od tylu za skrzydła i doczołgać do brzegu - relacjonował mężczyzna na antenie TVN24.
Pan Krzysztof zadzwonił z prośbą o pomoc do Wolińskiego Parku Narodowego.
- W parku powiedzieli mi, że oczywiście zadbają o ptaka. Musiałem go jednak przetransportować na wyspę Wolin. Wcześniej rozebrałem się do samych majtek, ponieważ byłem cały w tej mazi. Pojechałem z bielikiem na prom i zapytałem czy wpuszczą mnie bez kolejki. Kiedy kapitan zobaczył zwierzę, od razu się zgodził - zaznaczył mężczyzna.
Autor: mz/aw