Przyczyną pożaru w kamienicy na warszawskiej Pradze miał być wybuch nielegalnej instalacji gazowej, a nie granatu. Lokator mieszkania, w którym doszło do eksplozji, jest w szpitalu, w stanie śpiączki farmakologicznej. Policjanci potwierdzili jednak, że w jednym z lokali znaleziono broń i amunicję. Pierwszą informację o pożarze oraz nagrania otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W środę przed godziną 8 policja zdementowała wcześniejsze informacje na temat wybuchu i pożaru w kamienicy, do których doszło we wtorek wieczorem.
- Według relacji świadka, w mieszkaniu (w którym doszło do wybuchu - red.) był podłączony gaz ziemny bez pozwolenia. Sprawca, Marek G., przebywa w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej. Ponadto do szpitala z podtruciem przewieziono czteroosobowa rodzinę, w tym dziecko. Po ugaszeniu pożaru policjanci w jednym z lokali ujawnili częściowo zwęglone zwłoki - przekazała stołeczna policja. Jak informował wcześniej portal tvnwarszawa.pl, wszystko miało zacząć się od detonacji granatu. Te informacje zdementowała jednak stołeczna policja.
Pierwszą informację o pożarze kamienicy przy ulicy Siedleckiej służby otrzymały we wtorek po godzinie 21. Jak podawały wstępnie, przyczyną wybuchu miała być butla gazowa. - Ogień pojawił się w kamienicy na drugim piętrze. - Ewakuowaliśmy około czterdziestu osób - przekazał wieczorem Jarosław Florczak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Ofiara śmiertelna i ranni
Jak przekazał po godzinie 23 st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, według dotychczasowych informacji jedna osoba zginęła, pięć osób zostało poszkodowanych. Wśród nich jest dziecko. - Udzielono im pomocy - powiedział strażak.
Pożar - jak dodał - przeniósł się na trzecie piętro i objął też poddasze. Frątczak zaznaczył, że powypadały szyby z okien.
Autor: kz//ec / Źródło: tvnwarszawa.pl