Trzej mężczyźni wpadli do kotła z mączką mięsno-kostną w zakładzie przetwarzającym odpady w Długim Borku (Warmińsko-Mazurskie). Jak wyjaśnia prokuratura, byli to doświadczeni pracownicy. Służby sprawdzają, jak doszło do tragicznego wypadku. Pierwszą informację otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W piątek koło godziny 8 policja otrzymała informację o potrójnym wypadku śmiertelnym, do którego doszło w zakładzie zajmującym się przetwarzaniem odpadów zwierzęcych.
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Szczytnie. Do wypadku doszło, gdy jeden z pracowników wspiął się na drabinę, aby pobrać ze zbiornika próbkę jego zawartości. - Mężczyzna znalazł się nad kotłem z mączką mięsno-kostną. W tym momencie zasłabł i wpadł do wnętrza zbiornika. Zginął na miejscu - przekazał prokurator Artur Choroszewski z Prokuratury Rejonowej w Szczytnie.
Trzy osoby nie żyją
Jak wyjaśnił, dwóch kolejnych pracowników ruszyło mu z pomocą. - Po kolei próbowali go ratować i po kolei wpadali do pojemnika. Obaj nie żyją - relacjonował Choroszewski. - Na razie nie wiadomo, dlaczego żaden z nich nie utrzymał się na drabinie - dodał.
Policja ustaliła, że kocioł z miazgą zwierzęcą, w którym zginęło trzech mężczyzn, nie był włączony, gdy dochodziło do wypadków.
Doświadczeni pracownicy
Jak przyznał prokurator, byli to doświadczeni pracownicy. - Jak udało nam się ustalić, wszyscy mężczyźni mieli ponad 50 lat, a jeden z nich miał niedługo przejść na emeryturę. Na miejscu pracował prokurator wraz z rozszerzoną grupą dochodzeniowo-śledczą policji. Zabezpieczyli dowody i dokumentacje zdarzeń - mówił Artur Choroszewski. Poinformował również, że sekcje zwłok ofiar zaplanowano na poniedziałek.
Autor: est, ahw//popi, kab