Niewiele brakowało, by na oblodzonej jezdni doszło do czołowego zderzenia, gdy na drodze ekspresowej S10 w okolicach Wałcza (Zachodniopomorskie), pojawił się samochód jadący pod prąd. Nagranie tej niebezpiecznej sytuacji otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Pan Damian, autor nagrania, opowiedział redakcji Kontaktu 24, że 13 stycznia około godz. 22.30 jechał trasą S10 w okolicy Wałcza, gdy nagle zauważył samochód jadący pod prąd.
- Jechałem samochodem ciężarowym. Za mną jeszcze dwa ciężarowe były i przede mną też dwa. Auto osobowe chciało mnie wyminąć i prawie by się zderzyli. Byliśmy w szoku z kierowcami - relacjonował.
Jechał dość szybko
Mężczyzna zaznaczył, że nie zauważył, żeby inni dawali znać kierowcy, że źle jedzie. - Nikt żadnych znaków nie wysyłał, nie trąbili, ani nie migali światłami - mówił. Możliwe więc, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że jedzie po złej stronie jezdni.
Reporter 24 dodał, że pięć kilometrów dalej był zjazd. - Tam mógł wjechać na ekspresówkę – podejrzewa. Jak przekazał, kierowca jechał dość szybko. - My jechaliśmy jakieś 70-80 kilometrów na godzinę, a on na pewno 90, albo więcej - mówił. Na nagraniu widać także, że warunki pogodowe na drodze były złe – na jezdni był śnieg i błoto pośniegowe.
Autor: dk,eŁKa/popi,ec