Choć w hotelach jest bezpiecznie, to na ulicach widać, że sytuacja jest trudna - relacjonują Polacy wracający z ogarniętego rewolucją Egiptu. W Hurghadzie był @Marcin, który przysłał redakcji Kontaktu 24 nagranie pokazujące piątkową, pokojową demonstrację w tym chętnie odwiedzanym przez Polaków kurorcie.
Polskie MSZ stanowczo odradza turystom wyjazd do Egiptu (podkreślając jednocześnie, że sytuacja w kurortach jest spokojna, a najbardziej niebezpiecznie jest w dużych miastach). Minister Radosław Sikorski mówił wczoraj w TVN24, że główną odpowiedzialność za wyjazdy ponoszą biura podróży. "My nie mamy prawnych możliwości zakazania obywatelom naszego kraju wyjazdu, ale stanowczo odradzamy" - stwierdził szef MSZ. "Jeśli ktoś się teraz decyduje na wyjazd, to robi to na własną odpowiedzialność. Tak samo, gdy ktoś decyduje się na wyjazd do większych miast, gdzie trwają zamieszki" - dodał Sikorski.
"Jakoś to będzie"
Niektóre polskie biura podróży same odwołały już wyloty do tego kraju. Mimo to, Polacy wciąż są zdecydowani nie odwoływać zaplanowanych wcześniej wakacji. Dziś rano na warszawskim Okęciu kolejni polscy turyści udali się do Egiptu. "Myślimy, że będzie dobrze, że będzie spokojnie" - powiedziała reporterowi TVN24 jedna z turystek. "Nie martwimy się, jakoś tam będzie" - dodała. Inny turysta przyznał, że biuro podróży dało mu możliwość odwołania podróży, ale się na to nie zdecydował. "Podpisaliśmy oświadczenie, że chcemy lecieć i lecimy. Co ma być to zawsze będzie" - oznajmił.
"Wyglądało to jak bal na Titanicu"
Turyści, którzy wrócili z Egiptu, podkreślają, że tamtejszych na ulicach jest bardzo niespokojnie. "Pozamykali sklepy, pozamykali banki, ludzie z kijami latali" - relacjonuje mężczyzna. "Ale nas to nie spotkało. Byłem w hotelu, resztę widziałem tylko w telewizji" - dodaje.
Niektórzy turyści dostali zakaz wychodzenia. "Luksor, Kair, Hurghada- zamknięte. Nie wolno wychodzić poza teren obiektu" - informuje mężczyzna spotkany na lotnisku w Katowicach.
"Ostatnie dni były dość nerwowe. W centrum dochodzi już do regularnych bójek pomiędzy złodziejami i właścicielami sklepów. Trochę wyglądało to jak bal na Titanicu, bo z jednej strony w hotelach grała ciągle muzyka i ludzie się znakomicie bawili, a z drugiej strony na ulicach było dość groźnie" – mówił w rozmowie z reporterem TVN24 kolejny turysta.
Ponad sto ofiar
Jak podaje PAP, w Egipcie w antyrządowych demonstracjach od początku tego tygodnia zginęło ponad sto osób. Demonstranci domagają się ustąpienia rządzącego krajem od niemal 30 lat prezydenta Hosniego Mubaraka. Mubarak wprowadził w całym kraju godzinę policyjną, która ma obowiązywać od 16 do 8 rano czasu miejscowego.
Autor: //tka