- Helikoptery zaczęły krążyć, było mnóstwo policji. Widziałem ludzi leżących na drodze - relacjonował pan Remigiusz. Na Kontakt 24 piszą również inni Polacy, którzy byli niedaleko w momencie ataku w Londynie. W zamachu zginęło pięć osób - w tym napastnik.
Jak powiedział nam pan Remigiusz, przez Most Westminsterski przejeżdżał minutę lub dwie po ataku.
Widziałem zamieszanie. Helikoptery zaczęły krążyć, było mnóstwo policji. Widziałem ludzi leżących na drodze relacja pana Remigiusza z Londynu
- Jechałem od strony południowej. Widziałem zamieszanie. Helikoptery zaczęły krążyć, było mnóstwo policji. Widziałem ludzi leżących na drodze - relacjonował. - Zauważyłem też karetki, które nadjeżdżały - dodał Polak w rozmowie z redakcją Kontaktu 24.
"Policja natychmiast zamknęła całe centrum"
Na antenie TVN24 pan Remigiusz mówił, że nadal jest w szoku. Mężczyzna ocenił też, że akcja służb, tuż po zdarzeniu przebiegła sprawnie. - Policja natychmiast zamknęła całe centrum - mówił.
Z naszą redakcją skontaktowała się także Julia, Polka studiująca w Londynie. Jak mówiła, w momencie ataku była na uczelni, blisko mostu. - Słychać było sygnały policji i karetek. Ludzie byli zdezorientowani. Uciekali do budynku, bali się - relacjonowała w rozmowie z nami.
Piotr, który również napisał na Kontakt 24, był niedaleko, kiedy doszło do ataku. - Usłyszałem krzyk ludzi – powiedział w rozmowie z naszą redakcją.
"Słyszałem trzy strzały"
W brytyjskim parlamencie - w momencie ataku - na wycieczce była grupa około 20 Polaków. Jednym z nich był pan Sylwester, który do Londynu wybrał się z żoną i córką.
Był huk, bardzo głośny. Słyszałem trzy strzały. Schowaliśmy się z rodziną w kawiarence. Weszliśmy pod stół relacja pana Sylwestra z Londynu
- Weszliśmy do parlamentu. Przeszliśmy odprawę, była ona naprawdę profesjonalna, sprawdzono nas bardzo dokładnie - mówił.
I dodał, że wtedy wszystko się zaczęło. - Był huk, bardzo głośny. Słyszałem trzy strzały. Schowaliśmy się z rodziną w kawiarence. Weszliśmy pod stół. Potem policja zaprowadziła nas do innego pomieszczenia - opowiadał.
Pan Sylwester przyznał też, że cały czas byli z nimi pracownicy parlamentu, a także policja. - Przepraszali nas za zaistniałą sytuację. My wiedzieliśmy, że to nie potrwa pięć minut - mówił.
Mężczyzna powiedział też, że w gmachu spędzili ponad cztery godziny. Wypuszczono ich przed godziną 21 czasu polskiego.
Ofiary i ranni
W środę na Moście Westminsterskim napastnik taranował ludzi samochodem, a następnie zaatakował policjanta nożem i został postrzelony.
Jak podała brytyjska policja, w zamachu zginęło pięć osób - w tym napastnik, a 40 osób jest rannych.
Autor: ank//mz