Siedmioosobowa rodzina pływała jachtem, który silny wiatr zepchnął na mieliznę. Jedna z kobiet znalazła się pod wodą. 35-latki nie udało się uratować. Pierwszą informację o zdarzeniu na Jeziorze Bocznym, na wysokości Rydzewa (Warmińsko-Mazurskie), otrzymaliśmy na Kontakt 24.
"Na miejscu był WOPR z nurkiem, potem pojawiła się łódź straży pożarnej i pogotowie" - napisał Reporter 24, który poinformował nas o tragedii na Jeziorze Bocznym na wysokości Rydzewa.
Kobieta "zaczęła znikać pod wodą"
Mł. asp. Iwona Chruścińska z Komendy Powiatowej Policji w Giżycku powiedziała, że policjanci zostali zaalarmowani o wypadku przed godziną 16. Jak mówiła, na jachcie była siedmioosobowa rodzina: dwa małżeństwa, kobieta i dwoje dzieci.
- Z naszych ustaleń wynika, że silny wiatr i wysokie fale zepchnęły jacht na mieliznę. Do wody wyskoczyły cztery osoby - dwóch mężczyzn i dwie młode kobiety, które były siostrami - poinformowała policjantka.
Te osoby, jak podała, chciały wypchnąć jacht. - Gdy on ruszył, na pokład wskoczyło dwóch mężczyzn. Jedna z kobiet złapała się liny i została przez nich wciągnięta. Druga zaczęła znikać pod wodą - dodała.
Świadek ruszył z pomocą
Jak podkreśliła, jacht utknął na mieliźnie około 50 metrów od brzegu. 35-latkę w wodzie zauważył również świadek zdarzenia. - Mężczyzna jest nurkiem. Stał na brzegu. Mimo wysokich fal, zdecydował się wskoczyć do jeziora, by wyciągnąć kobietę - powiedziała mł. asp. Chruścińska.
Według jej wiedzy, "fale wciągały kobietę". Jak sprecyzowała, gdy wyciągano ją z wody, znajdowała się około 100 metrów od brzegu. - Świadek opowiadał nam, że musiał nurkować naprawdę głęboko - mówiła mł. asp. Chruścińska.
35-latka pod wodą mogła spędzić około 20 minut. Mimo podjętej reanimacji, nie udało się jej uratować.
Rodzina, która pływała jachtem, pochodzi z Warszawy.
Autor: ank//mz