Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, która zakłada, że w sklepikach szkolnych nie można sprzedawać tzw. śmieciowego jedzenia podzieliła internautów i wywołała lawinę komentarzy."Ustawa nie ma nic wspólnego ze zdrowym żywieniem, ustawa jest po to, żeby zlikwidować sklepiki szkolne" - zauważył Cesio. "Bardzo dobrze, że zlikwidowali śmieciowe jedzenie" - ocenił Marek.
Z półek sklepików szkolnych zniknęły m.in. chipsy, napoje energetyczne czy słodkie bułki. Ministerstwo Edukacji Narodowej dokładnie określiło np. skład kanapek, które mają być sprzedawane w placówkach edukacyjnych. Muszą mieć niską zawartość tłuszczu i być z pieczywa razowego. Większości internautów się to nie spodobało.
Większość z komentujących nie była zadowolona z wprowadzenia zmian wraz z nowym rokiem szkolnym. "I po raz kolejny to ktoś decyduje za rodziców swoich pociech. Tak już jest w naszym kraju - wolność - gdzie? Tylko zakazy, nakazy, kary za ich nieprzestrzeganie, decydowanie za nas co jest dobre, a co złe" - przyznał internauta Oberwator.
"Było bezpieczniej i dużo taniej"
"W mojej szkole sklepik prowadziła młodzież. Uczyła się aktywnie matematyki i przedsiębiorczości. Nie było chipsów i napojów gazowanych, ale można było kupić najtańsze drożdżówki i kanapki w mieście. Teraz sklepiku nie będzie. Moich uczniów nie stać na zdrową żywność, na bułki po 4 zł i jeszcze droższe sałatki. Pójdą na róg do sklepu, a było bezpieczniej i dużo taniej" - napisała na Kontakt 24 w-i-ola.
"Ustawa nie ma nic wspólnego ze zdrowym żywieniem, ustawa jest po to, żeby zlikwidować sklepiki szkolne" - napisał internauta Cesio.
"Niedokładnie umyte jedzenie"
Niektórzy zauważali, że jest to dobry pomysł, ale tylko w szkołach podstawowych, gdzie dzieciom powinno się wpajać zasady zdrowego żywienia. Nie ma to sensu w liceach, gdzie uczą się niemal dorośli ludzie. "W szkołach podstawowych pomysł nie najgorszy. Ale nie widzę powodu, by podobne obostrzenia wprowadzać w placówkach, gdzie uczniowie są prawie lub całkiem już dorośli i potrafią, przynajmniej co jakiś czas, używać własnego mózgu" - ocenił Ludziwoj.
Jak podkreśliła internautka eleonore, nikt nie bierze pod uwagę ile chemii jest w jabłkach, marchewkach, bananach czy brzoskwiniach. "Te surowe sałaty, naszpikowane nawozami, niedokładnie umyte jedzone na surowo mogą zaszkodzić bardziej niż hot-dog czy paczka chipsów".
"Nie rozwiążą problemu otyłości"
Oczywiście nie zabrakło komentarzy chwalących wprowadzone zmiany. "Jestem za i bardzo dobrze, że zlikwidowali śmieciowe jedzenie. Dzieci już nic innego nie jedzą jak fast foody. W sklepikach powinny być owoce, ogólnie zdrowsze jedzenie" - pochwalił pomysł MaReK100384.
"To, czy ktoś będzie otyły to geny, dieta i brak ruchu. Sklepiki mogą pomóc, ale nie rozwiążą problemu otyłości" - napisał ivif.
Jak widać na zdjęciach, jakie otrzymaliśmy od jednej z internautek, na półkach sklepiku szkolnego widać świeże owoce, jogurty oraz sałatki. "Nowe przepisy u nas działają. Żadnego śmieciowego jedzenia! Słodycze są, ale w postaci ciasta domowej roboty, ciastek owsianych i domowej herbaty słodzonej stewią. Kanapki? Tylko na ciemnym pieczywie, majonez zabroniony. Do tego dużo owoców" - skomentowała internautka Mama.
Autor: ło/popi