W 18. rocznicę zatonięcia promu "Jan Heweliusz", pod tablicą upamiętniającą "tych, którzy nie powrócili z morza" w Świnoujściu, odbyła się uroczystość złożenia wieńców przez przedstawicieli władz miasta, środowisk morskich i mieszkanców. W uroczystości brał udział również internauta @Zenon, który nadesłał do redakcji Kontaktu 24 zdjęcia.
Ceremonię przy udziale pocztów sztandarowych Akademii Morskiej w Szczecinie oraz Stowarzyszenia Starszych Mechaników Morskich poprowadził przewodniczący szczecińskiego Klubu Kapitanów Żeglugi Wielkiej kapitan senior Wiktor Czapp - podaje Polska Agencja Prasowa.
"Jeżeli my o was zapomnimy, to Ty, Boże na niebie, zapomnij o nas"
"My, ludzie morza zapewniamy, że o was pamiętamy. Jeżeli my o was zapomnimy, to Ty, Boże na niebie, zapomnij o nas" - mówił cytowany przez Polską Agencj kapitan Czapp wspominając tych, których zabrało morze.
Największa katastrofa
Prom "Jan Heweliusz" zatonął 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia w czasie rejsu ze Świnoujścia do Ystad. W katastrofie zginęło 55 osób (20 marynarzy i 35 pasażerów). Uratowano 9 marynarzy. Do dziś nie odnaleziono 10 ciał.
Zatonięcie "Jana Heweliusza" to największa katastrofa polskiego statku w czasach pokojowych.
Prom został zbudowany w 1977 r. w Norwegii. Od początku nie cieszył się dobrą opinią - przed zatonięciem miał blisko 30 wypadków, m.in. awarię silnika, a we wrześniu 1986 r. wybuchł na nim pożar. Armator - Polskie Linie Oceaniczne - wykonał wówczas nielegalny remont i zalał spalony pokład betonem, który go dodatkowo przeciążył, powiększając problemy ze statecznością, które prom miał od początku ze względu na wadliwie zbudowaną nadbudówkę i system balastowy.
Prom zatonął podczas silnego sztormu – o sile ponad 12 stopni w skali Beauforta. Przyjmuje się, że nastąpiło to około godz. 4:36. Przechył rozpoczął się jednak już ok. godz. 4:10. Pół godziny później wynosił on już 35°. Ostatecznie prom obrócił się do góry dnem o godz. 5:12.
Kto jest winny tragedii?
Jak podaje PAP, Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni, przez sześć lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie uznano, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka Euroafrica i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji, wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych. Za współwinnych tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz zmarłego w katastrofie dowódcę jednostki, który zdecydował się wyjść w morze, mimo ekstremalnych warunków pogodowych.
Sprawą zajmował się też Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Ocenił on, że Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny.
Wrak "Jana Heweliusza" osiadł na głębokości 27 metrów u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia.
Autor: am//tka