Do wielkiej awantury doszło w starostwie powiatowym w Słubicach. Od kilku miesięcy trwa tam spór dwóch starostów o to, kto powinien zarządzać powiatem. Około godz. 5 jeden z nich miał szturmem wtargnąć do budynku i zdemolować drzwi od gabinetu starosty. W całym zamieszaniu ucierpiała radna, która spadła ze schodów. Na miejsce przyjechała policja, urząd jest dzisiaj nieczynny. Pierwsze informacje i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Walka o władzę w powiecie słubickim trwa od marca. Wówczas rada powiatu po tajnym głosowaniu odwołała starostę Piotra Łuczyńskiego. Jednocześnie wybrano jego następcę - został nim Marcin Jabłoński. Wojewoda lubuski unieważnił tę decyzję, tłumacząc, że wniosek o odwołanie nie powinien być rozpatrywany w związku z upływem ustawowego terminu do jego rozpoznania.
Z tą wykładnią nie zgadza się Jabłoński, który zaskarżył decyzję w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Zgodnie z pismem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, do czasu rozwiązania konfliktu, to Piotr Łuczyński powinien pełnić funkcję starosty.
Zaczęło się od pisma do MSWiA
Jak informuje portal slubice24.pl, w czwartek po południu do gabinetu starosty wrócił Piotr Łuczyński, uzasadniając to pismem z MSWiA, którego tego samego dnia otrzymał. Na miejscu doszło do przepychanek, musiała interweniować policja.
- Wieczorem sytuacja się ustabilizowała - wyjaśnia Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji. Nad ranem doszło do kolejnej awantury w urzędzie. Z relacji wicestarosty Tomasza Stupieńko (zastępcy Piotra Łuczyńskiego) wynika, że około 5 rano doszło do szturmu na budynek starostwa, którego inicjatorem był Marcin Jabłoński.
- Wraz ze współpracownikami i sześcioma osiłkami brutalnie weszli do budynku, zaczęli szamotać się ze starostą Łuczyńskim. Starosta jest poobijany, ma problemy z ręką - relacjonuje. Z Marcinem Jabłońskim nie udało nam się skontaktować. W budynku starostwa miały trwać policyjne czynności z jego udziałem.
Ranna radna
W całym zamieszaniu najbardziej ucierpiała jedna z radnych powiatowych - Krystyna Skubisz. Kobieta podczas awantury miała spaść ze schodów. Poszkodowaną zabrano karetką do szpitala. Lekarze pogotowia długo jednak nie mogli dostać się do budynku. Drzwi musieli sforsować policjanci.
- Mieliśmy zgłoszenie o tym, że jedna z osób może potrzebować pomocy. W związku z tym, że nikt nie otwierał drzwi w starostwie, a nie mogliśmy sobie pozwolić na zwłokę, zapadła decyzja o tym, żeby wyważyć drzwi - wyjaśnia Maludy. Poszkodowana została przewieziona do szpitala, jest w stanie stabilnym.
Jak mówi Stupieńko, radna miała dzwonić do niego nad ranem i informować o całym zajściu. - Mówiła, że coś się dzieje, wynoszą jakieś dokumenty, niszczą je i palą - wyjaśnia. Urząd jest nieczynny Po porannej awanturze, starostwo jest nieczynne. Pracownicy, którzy po awanturze pojawili się przed urzędem, zostali odesłani do domów. Na miejscu trwają czynności procesowe z udziałem świadków.
- Składają oni zeznania, na temat sytuacji jaką zastali. O sprawie powiadomiono też prokuraturę - podaje Maludy.
Autor: FC,sc/gp / Źródło: Kontakt 24, TVN 24 Poznań