Horror w nowo wybudowanym bloku przy Bosmańskiej w Koszalinie. W 18-tu mieszkaniach lokatorom na głowy spadają sufity. O wielkim szczęściu może mówić właścicielka jednego z felernych mieszkań, kobieta w siódmym miesiącu ciąży, która w ostatniej chwili odskoczyła przez upadającym sufitem. Sprawa ciągnie się już od ponad dwóch lat, a deweloper i wykonawca mieszkań przerzucają na siebie odpowiedzialność.
O sytuacji redakcję Kontaktu 24 powiadomił jeden z mieszkańców osiedla, a sprawie przyjrzała się reporterka programu Prosto z Polski Aneta Łuczkowska.
„Tylko usłyszałam, że coś trzeszczy, pęka no i nawet się nie spojrzałam. Tym bardziej, że 2 tygodnie wcześniej spadł sufit w przedpokoju. Akurat w tym czasie byliśmy razem z mężem, jeszcze spaliśmy, jak to się stało. I z doświadczenia takiego, że to może być jeszcze w naszym mieszkaniu, zaczęłam uciekać" – powiedziała Izabela Hołowczyk, mieszkanka felernego bloku przy Bosmańskiej 21 w Koszalinie.
W ciągu dwóch lat od oddania bloku do użytku, sufity runęły w 18 mieszkaniach. Oderwany z sufitu tynk zostawił ślady na meblach i podłodze. Ci lokatorzy, którym tynk na głowy już runął, doczekali się sufitów podwieszanych. Reszta żyje w strachu i kilka razy w tygodniu wymyśloną przez siebie metodą sprawdza, jak mocno tynk trzyma się stropu.
Spółdzielnia nie widzi zagrożenia
Dlaczego tynki spadają nie wiedzą ani generalny wykonawca budynku, ani spółdzielnia, która wybudowała blok. Generalny wykonawca odpowiedzialnością obarcza firmę, która kładła tynki. Po zamieszaniu ze spadającym tynkiem, firma przestała istnieć. Według władz spółdzielni zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców nie ma. Nawet jeśli tynk spadnie komuś na głowę.
Autor: am//ja