"Protesty w Turcji każdego dnia stają się coraz bardziej brutalne. Poniedziałkowy protest w Ankarze upłynął pod znakiem gazu pieprzowego, armatek wodnych, a wreszcie - gumowych kul, którymi policja strzelała w tłum protestujących" - pisze na Kontakt 24 Justyna, przebywająca w Ankarze polska studentka. W Turcji od kilku dni trwają protesty przeciwko rządom islamsko-konserwatywnej partii premiera Recepa Tayyipa Erdogana.
"Z mojego punktu widzenia sytuacja wygląda naprawdę poważnie. Mam tutaj wielu tureckich znajomych - solidaryzując się z nimi, dołączyłam do poniedziałkowego protestu i muszę przyznać z całą pewnością: był to koszmar" - pisze Polka. Jak dodaje, protest w Ankarze upłynął pod znakiem gazu pieprzowego, armatek wodnych i gumowych kul, którymi policja strzelała w tłum protestujących.
"Policja jest tutaj bardzo brutalna i nadużywa wszelkich dostępnych środków, jakie posiada. Wracając z protestu bocznymi uliczkami ludzie ostrzegali mnie, żebym schowała do torby maskę przeciwgazową, którą niosłam w rękach, bo gdyby zobaczyła ją policja, mogłaby zaatakować. Tak więc nie trzeba nic robić, żeby narazić się tutaj policji, to niewyobrażalne" - opisuje Justyna.
Turcja wrze
Od piątku w Turcji odbywają się antyrządowe manifestacje nie mające precedensu od objęcia władzy w 2002 r. przez islamsko-konserwatywną Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) premiera Erdogana, oskarżanego o zapędy autorytarne. W ich wyniku w Stambule ponad tysiąc osób zostało rannych, a w Ankarze co najmniej 700 - wynika z doniesień organizacji obrony praw człowieka i związków zawodowych lekarzy. Według tureckiego MSW rannych zostało 58 cywilów i 115 policjantów.
Jak podała we wtorek prywatna telewizja NTV, powołując się na komunikat władz prowincji Antiochia (tur. Hatay) położonej przy granicy z Syrią, w poniedziałek w szpitalu wskutek odniesionych ran podczas manifestacji zmarł 22-letni mężczyzna.
"Abdullah Comert został poważnie ranny (...) w wyniku postrzelenia przez niezidentyfikowaną osobę i zmarł później w szpitalu" - sprecyzowała NTV.
Pierwszą ofiarą protestów przeciwko rządowi premiera Recepa Tayyipa Erdogana i jego islamsko-konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) był 20-letni Mehmet Ayvalitas, członek jednej z lewicowych organizacji. Mężczyzna został potrącony w niedzielę przez taksówkę na drodze blokowanej przez manifestantów po azjatyckiej stronie Stambułu. Według organizacji pozarządowej Unia Tureckich Lekarzy (TBB) kierowca, który spowodował wypadek, nie został zatrzymany; TBB sugeruje, że wjechanie w tłum demonstrantów było celowe.
O sytuacji w Turcji informowała także Marta Iwińska. Zobacz jej relację O demonstracjach w Turcji przeczytasz także na portalu tvn24.pl
Jesteś w Turcji? Znasz kogoś kto jest w tym kraju? Czekamy na zdjęcia, filmy i informacje o aktualnej sytuacji. Można je zamieścić w serwisie kontakt24.tvn.pl lub wysłać na kontakt24@tvn.pl
Autor: js//tka/k