Strażak ze Świdnicy został aresztowany w związku z podżeganiem do podpalenia dwóch samochodów należących do jego byłych kolegów z pracy w poprzedniej jednostce. Śledczy zebrali dowody świadczące o tym, że Krzysztof B. miał podsunąć podpalaczowi skuteczny sposób na zniszczenie pojazdów. Pierwsze informacje o zatrzymaniu strażaka otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Jak przyznał internauta, który napisał do nas w tej sprawie, strażak na przestrzeni kilku lat był przenoszony między komendami. Poprzednio pracował w Kłodzku, a jeszcze wcześniej w komendzie w Dzierżoniowie, gdzie - według naszego rozmówcy - należy upatrywać przyczyn późniejszych wydarzeń.
- Domniemamy, że podpalenia zostały zlecone w zemście i w celu zastraszenia za to, że obaj poszkodowani stanęli przeciwko niemu. Właściciele spalonych samochodów są świadkami i zeznają w sądzie w sprawie oczerniania przez zatrzymanego jeszcze innego strażaka na portalach społecznościowych. Tamten konflikt trwał kilka lat - mówił internauta.
Obaj poszkodowani to strażacy zawodowi z Dzierżoniowa.
Spłonęły auta strażaków
Jako pierwsze w połowie maja spłonęło audi. Wtedy, na świeżo, jako przyczynę pożaru uznano zwarcie instalacji elektrycznej i nie łączono go intencjonalnym działaniem. Dwa tygodnie później - 3 czerwca, również w Dzierżoniowie - w płomieniach stanęło bmw. W tym przypadku jedna z kamer monitoringu uchwyciła podpalacza, a także moment podpalenia. Sposób, w jaki spłonęły oba auta był identyczny, potwierdził to biegły z zakresu pożarnictwa. Zarówno audi jak i bmw należały do strażaków z tej samej jednostki.
Policjanci zajmujący się sprawą szybko połączyli kropki. Niedługo później złapali domniemanego podpalacza. A ten wyśpiewał wszystko jak na spowiedzi.
- Młodszy komendant Krzysztof B. ma prowadzone postępowanie karne o nakłanianie jednego z naszych lokalnych drobnych przestępców do podpalenia dwóch pojazdów innym strażakom ze straży pożarnej w Dzierżoniowie, których dobrze znał, a którzy to występują jako świadkowie w sprawie przeciwko niemu z prywatnego oskarżenia. Za każdy z pojazdów zapłacił po 500 złotych, jednocześnie instruując podpalacza jak to ma uczynić - poprzez zakładanie szmat nasączonych benzyną na koła i ich podpalenie - mówił Emil Wojtyra, zastępca prokuratora rejonowego w Dzierżoniowie.
Prokurator dodał, że B. nie zamierzał poprzestać tylko na dwóch samochodach. Z zabezpieczonych połączeń i wiadomości tekstowych, a także wyjaśnień mężczyzny podejrzanego o podpalenia miało wynikać, że strażak-podżegacz chciał uszkodzić pojazdy również kilku innych strażaków, zeznających w procesie przeciwko niemu. Kiedy sprawą zaczęła interesować się policja, Krzysztof B. - jak przekazał Wojtyra - kazał podpalaczowi odpuścić temat do czasu uspokojenia sytuacji.
Strażak aresztowany
13 września policjanci weszli do budynku Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy aby zatrzymać Krzysztofa B. - Jeden policjant był ubrany normalnie, a dwóch pozostałych w kominiarkach. Wyprowadzili go w kajdankach - mówił nasz rozmówca.
B. usłyszał zarzut podżegania do popełnienia przestępstwa zniszczenia mienia przez podpalenie. Decyzją sądu został aresztowany na okres trzech miesięcy. Odmówił składania wyjaśnień, nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Zleceniobiorca usłyszał zarzut zniszczenia mienia przez podpalenie.
Obu mężczyznom grozi kara do pięciu lat więzienia.
Autor: ib / Źródło: tvn24.pl, Kontakt 24