Powinny trafić na złom, jednak w szczytnym celu stanęły ze sobą w szranki. Niektóre z nich są rozbite, bez maski, zardzewiałe. Ale ozdobione maskotkami czy serduszkami. Mowa o samochodach, które wystartowały w wyścigu "Wrak atak" w Lublinie. Fotorelację z zawodów otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W tym roku edycja jest wyjątkowa, bo walentynkowa. Kierowcy rywalizowali od niedzielnego poranka, na dawnym poligonie na Majdanku w Lublinie. - Niewątpliwie jest to świetna zabawa połączona z rywalizacją sportową - zaznacza Piotr Gołębiowski, autor zdjęć.
"Nie da się nimi jeździć po drogach"
I dodaje, że w rywalizacji biorą udział auta, które nadają się na złom. - To zawody samochodów o wartości do tysiąca złotych. Zazwyczaj takimi samochodami już się nie da jeździć po drogach i jest to jedyna szansa, żeby nimi poszaleć w wyścigach i oddać je później na złom - tłumaczy.
- Są sędziowie, jest ścisły regulamin. A kierowcy w przeciągu 10 minut muszą przejechać jak najwięcej okrążeń. Dozwolone jest rozpychanie, wypychanie autem innych zawodników. Wszystko w granicach rozsądku - opowiada.
Z serduszkami, pluszakami
Ale "Wrak Atak" to nie tylko wyścig, to również konkurs na najciekawszą dekorację auta. - Czym bardziej przyozdobione i posiadające własne motywy pracy, tym większa szansa na wygranie konkursu ze stylizacji samochodu - relacjonuje Piotr Gołębiowski.
Na zdjęciach, które od niego otrzymaliśmy, widać, że inwencji twórczej właścicielom aut nie zabrakło. Jedno z nich jest ozdobione pluszakami, na drugim namalowano mnóstwo serduszek, a na dachu innego widać balona stylizowanego na postać z serii Pokemonów - Pikachu. Wszystkie są za to uszkodzone - nie mają np. drzwi, przednich świateł czy maski.
- A wszystko po to żeby dobrze się bawić - kończy Reporter 24. A i cel jak zwykle jest szczytny. Jak informuje serwis lublin112.pl, w tym roku zbierane są pieniądze m.in. na zakup sprzętu ratującego życie dla jednej z jednostek straży pożarnej.
Autor: ank/aw