Zniszczone po styczniowym trzęsieniu ziemi Haiti zmaga się z kolejną plagą. Jest nią cholera, na którą - jak podaje Reuters - w ciągu ostatnich dni zmarło już 140 osób. W rejonie Leogane pracuje Paweł Kępa, który od 20 dni działa w organizacji charytatywnej All Hands. Wrocławianin opowiada nam o ciężkich warunkach, w jakich żyje tamtejsza ludność.
"Obecnie znajduję się na Haiti, gdzie od 20 dni działam jako wolontariusz organizacji charytatywnej All Hands w rejonie Leogane. Z lokalnych informacji wynika, że powodem epidemii jest bakteria cholery i jeszcze jeden nieznany wirus, który przedostał się do ujęć wody w rejonie rzeki Artibonite po tym, jak uszkodzona została latryna" - napisał do redakcji Kontaktu 24 Paweł Kępa.
Nie ma wody, nie ma prądu
Udało się nam z nim połączyć. W czasie rozmowy nasz rozmówca przebywał na południu wyspy, w miejscowości Jacmel. Ten rejon póki co wolny jest od cholery, z którą zmaga się północna i środkowa część kraju. Na Haiti życie toczy się powoli, mieszkańcy pozbawieni są prądu i wody. Ryzyko zachorowań istnieje wszędzie, bo mieszkańcy czerpią wodę z dostępnych im źródeł (zazwyczaj nieprzebadanych). Informację o epidemii Paweł Kępa otrzymał od Czecha z Port-au-Prince, który - tak jak on - pracuje w fundacji All Hands. Mieszkańcom Haiti zaleca się pić wyłącznie przegotowaną wodę i gotowane warzywa, myć ręce.
"Warunki tutaj są jeszcze bardzo słabe. Jest przeludnienie, ludzie mieszkają w namiotach, obozowiskach. Większość nie ma dostępu do narzędzi, dzięki którym można sprawdzić, czy woda jest wystarczająco czysta" - relacjonuje Paweł.
Amerykańska fundacja All Hands, do której należy Paweł Kępa, pomaga ludności zamieszkującej rejony dotknięte katastrofami naturalnymi. Wolontariusze współpracują z lokalną ludnością i w zależności od aktualnych potrzeb udzielają pomocy. Zajmują się m.in odbudową szkół.
Autor: ak//tka