"Posiadanie potomstwa w tym kraju to nieosiągalny luksus finansowy dla wielu rodzin" - napisał na Kontakt 24 @Jurek. Podobne komentarze pojawiły się na naszej skrzynce w związku z planem reformy prorodzinnej Bronisława Komorowskiego. Składający się z 44 propozycji program wzbudził w internautach wiele emocji.
W rozmowie na antenie TVN24 Irena Wóycicka, minister ds. społecznych kancelarii prezydenta, mówiła o rewolucji w polityce prorodzinnej szykowanej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Podkreśliła, że "polityka rodzinna odniesie sukces wtedy, kiedy będzie konsekwentna, długotrwała i nie zaskoczy rodziców". Prezydentowi zależy na tym, aby uzyskać ponadpartyjną zgodę, która umożliwi stabilizację polityki i uniezależnienie jej od zmian w rządzie.
Reforma ma składać się z 44 propozycji. Jedną z form wsparcia dla rodzin wielodzietnych będzie Karta Dużej Rodziny, która ułatwi im dostęp do wielu usług, do których dostęp jest obecnie utrudniony. Zmienić się ma także sposób odpisu podatkowego.
"Nie chcemy stymulować Polaków do rodzenia dzieci, tylko ułatwić im podejmowanie decyzji. Z badań wynika, że chcą mieć około dwójki dzieci, a rodzi się ich mniej. Reforma wylicza bariery i stara się je usuwać" - podsumowała Wóycicka.
"Brak stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa"
Na wieść o planach prezydenta internauci postanowili wyrazić swoją opinię. "Rząd zastanawia się nad tym, dlaczego w naszym kraju jest tak mało urodzeń. Według mnie przyczyna jest jedna: brak stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa z powodu braku pracy lub groźby jej utraty" - napisała @Jola. "W rodzinie mam taką sytuację. Syn i synowa zdecydowali się na dziecko. Szymon ma teraz trzy lata i widzę z jakimi borykają się problemami. Już mówią, że więcej dzieci nie chcą, choć wcześniej myśleli o trójce. Jak rząd będzie tak dalej działał w polityce prorodzinnej, to dzieci będzie jeszcze mniej. Same urlopy sprawy nie załatwią" - dodała.
Internauci znają też więcej przykładów rodzin borykających się z tego typu problemami. "Znam dwie bliskie mi rodziny, które mają po 5 i 6 dzieci. Normalne rodziny, dobrze wykształceni rodzice, którzy pracują od świtu do nocy, a przez nasze państwo są traktowani ja patologia. Kompletny brak wsparcia. Osobiście mam jedno dziecko, chcieliśmy mieć z żoną troje lub czworo dzieci, ale zastanawiamy się, czy damy radę" - żalił się @Rafał.
"Ja już dawno zdecydowałabym się na kolejne dziecko, ale za co? Już mam olbrzymi problem, żeby związać koniec z końcem . Nie mówiąc już o rozwijaniu zdolności dzieci, bo na to już nie starcza" - pisała @Ewa.
Potrzeba miejsc w żłobkach i przedszkolach
Dużym problemem są także braki miejsc w przedszkolach i żłobkach. "Najbardziej rodzinom potrzebne jest wsparcie w postaci miejsc w żłobkach i przedszkolach dla jak największej liczby dzieci. I to nie dla pięcio czy czterolatków, ale już dla dzieci rocznych albo półrocznych. Roczny urlop rodzicielski to fajna sprawa, ale co mam zrobić z córką po zakończeniu tego urlopu? Poczekać cztery lata na obowiązkową zerówkę?" - pytała @Magda.
Dodała, że jeśli pozwoli się rodzicom zostawić dzieci pod dobrą opieką, to sami dadzą sobie radę finansowo. "Ta opieka nie może kosztować tyle, ile teraz w prywatnych placówkach, bo jeśli opłata za żłobek pochłania połowę pensji matki, to z prostego rachunku wynika, że taniej jest siedzieć w domu"
"Druga sprawa to dostęp do lekarzy specjalistów dla dzieci. Na wizytę w ramach NFZ czeka się kilka miesięcy do roku, a i tak najpierw trzeba stoczyć bitwę w rejestracji, albo spędzić kilka godzin przy telefonie. Coś bardziej skomplikowanego niż przeziębienie u dziecka sprawia, zże od razu sprawdzam stan konta i stawki prywatnych lecznic. Odrębna kwestia to tzw. zalecane szczepienia ochronne. Państwo wprost mówi, że daje nam za darmo szczepionkowy chłam, bo nie ma pieniędzy, więc jeśli zależy komuś na zdrowiu własnego dziecka, to niech sobie sam zapłaci. W sumie przez pierwsze dwa lata ponad 2000 złotych. Mimo wszystko zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. Chyba nie uczymy się na błędach :)" - napisała @Magda.
"Kobiety są karane za to, że są matkami"
Kolejnej przyczyny w niechęci Polaków do zakładania wielodzietnych rodzin @Ewa dopatrzyła się w złym traktowaniu kobiet. "Dopóki kobiety będą karane za to, że zostają matkami, tzn. będą otrzymywały niższe emerytury, wynagrodzenie itp. Żadne becikowe, dłuższe urlopy, czy temu podobne zamalowywanie wysypki nie dadzą rezultatów" - napisała.
Podobnego zdania jest @mama. "Moja córka w ubiegłym roku urodziła trzeciego synka. Nie dość, że wielu się bardzo dziwiło tej decyzji. Teraz, kiedy chce wrócić do pracy w szkole od września, zaproponowano jej 10 godzin etatu. Czy za to można utrzymać rodzinę? Zięć pracuje na etacie ile się da, ale z jednej pensji to na nic nie wystarczy. Ja będę się opiekowała rocznym wnuczkiem, więc córka mogłaby pracować na pełnym etacie. Jaka to pomoc rodzinie wielodzietnej?" - pytała @mama.
"Uzbieranie na in vitro może trwać latami"
Niektórzy bardzo chcieliby zostać rodzicami, jednak nie mogą. "Chętnie zostałabym matką, o niczym innym z mężem nie marzymy. Niestety lekarze nie pozostawiają nam złudzeń. Jedyną szansą jest in vitro. Procedura jest jednak tak droga, że uzbieranie odpowiedniej kwoty może zająć lata" - żaliła się @Ania.
"Polityka prorodzinna nie powinna sprowadzać się tylko do ulg i nawoływania do rozmnażania się, ale i pomocy tym, którzy chcą mieć dzieci, a mają z tym problem. Takich ludzi jest mnóstwo. Przecież dzieci, które mogą się urodzić dzięki pomocy państwa będą przyszłymi podatnikami. Będą wytwarzać PKB. Dlaczego alkoholicy i narkomani są uznawani za ludzi chorych i mogą liczyć na wsparcie państwa, a pary chore na bezpłodność nie, mimo, że my akurat na swoją chorobę wpływu nie mamy? - pytała @Ania.
"Ciągle brakuje pieniędzy"
Internauci denerwowali się także tłumaczeniami rządu na brak pieniędzy. "Od wczoraj słucham komentarzy w temacie: polityka prorodzinna. Słucham i krew mnie zalewa, a zalewa dlatego, że każda dyskusja kończy się stwierdzeniem, że brakuje pieniędzy. Brakuje na przedszkola, a są miliardy na Kościół katolicki, na dotacje dla partii politycznych, na mnożącą się jak króliki armię pierdzistołków zwanych urzędnikami" - napisał zdenerwowany @Jurek.
"Posiadanie potomstwa w tym chorym kraju to nieosiągalny luksus finansowy dla wielu rodzin. Pracy nie ma, a jak jest to za psie grosze. Krew mnie zalewa, bo jako dziadek mam cudowną wnusię w ... Anglii" - dodał @Jurek.
"Polki marzą o wyjeździe z kraju"
Pojawiły się jednak pomysły na rozwiązanie tego problemu. "Aby zwiększyć dzietność w Polsce potrzebne są dwie rzeczy. Po pierwsze, oddanie władzy rodzicielskiej rodzicom, a po drugie, zmniejszenie obciążeń fiskalnych, uelastycznienie rynku pracy, odblokowanie gospodarki. Po to by rodzice byli w stanie zapewnić swoim dzieciom godne warunki życia" - zasugerował @internauta. Dodał, że dopóki tego się nie zrobi, w Polsce będzie się rodziło coraz mniej dzieci, a Polki będą marzyć o tym, by wyjechać z kraju i założyć tam rodzinę.
Dyskusję podsumowała @Katarzyna. "Rząd by chciał, aby dużo dzieci się rodziło, ale nie pomyślą o tym, za co później te dzieci utrzymać. Mam dwójkę dzieci i rodzinnego aż 183 zł miesięcznie. To jest po prostu śmieszne" - napisała.
Autor: aw/ja