Do wybuchu gazu w trzypiętrowym budynku mieszkalnym doszło w piątek rano w Katowicach w dzielnicy Szopienice. W wyniku eksplozji dom się zawalił. Z udziałem ponad stu strażaków i psów, poszukiwane były dwie kobiety, matka i córka. Strażacy odnaleźli ciała dwóch kobiet. Kilka osób wydobytych spod gruzów zostało przewiezionych do szpitali. Działania strażaków zakończyły się dopiero w piątek wieczorem. Materiały otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W prywatnym budynku parafii ewangelickiej przy ulicy Bednorza 20 w Katowicach, który w wyniku eksplozji zawalił się w piątek rano, przebywało osiem osób - przekazał zastępca komendanta Śląskiej Państwowej Straży Pożarnej starszy brygadier Mirosław Synowiec na briefingu w piątek o godzinie 10.20.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka śląskiej straży pożarnej mł. bryg. Aneta Gołębiowska, wybuch nastąpił około 8.30 rano.
Strażacy odnaleźli ciała dwóch poszukiwanych kobiet
Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek przekazał po godzinie 12, że poszukiwane były dwie kobiety.
- Około godziny 12.30 strażacy odnaleźli w gruzowisku ciało jednej z osób. Następnie lekarz stwierdził zgon tej osoby - przekazał na briefingu po godzinie 13 wojewoda śląski Jarosław Wieczorek.
Po godzinie 15 Wieczorek poinformował o odnalezieniu w gruzowisku ciała drugiej poszukiwanej osoby. - O godzinie 14.43 zostało odnalezione ciało drugiej osoby. Niestety został również stwierdzony zgon tej osoby - przekazał. I dodał: - Prawdopodobnie pod gruzami nie znajduje się już nikt, ale prace ratunkowo-poszukiwawcze dalej będą przez straż pożarną prowadzone.
Na miejscu pracowało ponad 180 strażaków.
Zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej nadbrygadier Arkadiusz Przybyła przekazał po godzinie 15, że strażacy wprowadzają na gruzowisko psy ratownicze, które sprawdzą teren. - Jeżeli nie zainteresują się żadnym obszarem, nie oznaczą żadnego miejsca, to przerywamy akcję i wprowadzamy ciężki sprzęt i będziemy odgruzowywać i zabezpieczać budynek - powiedział strażak.
Śledztwo prokuratury
Jak poinformowała katowicka policja, śmiertelne ofiary piątkowego wybuchu gazu na plebanii to kobiety, rocznikowo w wieku 69 i 41 lat. - Dwie kobiety, które poniosły śmierć to matka i córka. Starsza z nich urodziła się w 1954 roku, a młodsza w 1982. To są wyłącznie nasze ustalenia, ciała zostały zabezpieczone do dyspozycji Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Dopiero później zostaną przeprowadzone ich oględziny i czynności identyfikacyjne - zaznaczył podkomisarz Łukasz Kloc z Komedy Miejskiej Policji w Katowicach.
Odnosząc się do pojawiających się informacji, że ofiarami tragedii mogły być goszczące w parafii osoby z Ukrainy, policjant powiedział, że obie zmarłe w wyniku wybuchu kobiety to Polki, które na stałe mieszkały w budynku parafialnym.
Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach przekazała, że wszczęte śledztwo dotyczy katastrofy budowlanej, w której zginęły dwie osoby. - Na miejscu od rana pracował prokurator, przesłuchano też pierwszych świadków, zabezpieczono monitoring z miejsca katastrofy, przeprowadzono oględziny uszkodzonych samochodów - przekazała prokurator. I dodała, że "po zakończeniu akcji ratunkowej i pozytywnej decyzji inspektora nadzoru budowlanego odnośnie możliwości wykonania czynności na miejscu zdarzenia, zostaną tam przeprowadzone oględziny".
Cztery osoby w szpitalach
Służby poinformowały, że spod gruzów wydobyto siedem osób, w tym dzieci. W momencie wybuchu w budynku było dziewięć osób.
W szpitalach są obecnie cztery osoby: to mężczyzna w stabilnym stanie przebywający w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, dwie dziewczynki - siostry w wieku 3 i 5 lat - leczone w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, a także ich mama. Dzieci mają obrażenia kończyn, głowy i lekkie poparzenia. Również obrażenia ich mamy nie są bardzo poważne.
Zawaliła się połowa budynku, w środku było źródło gazu
Zawaliła się połowa budynku - ściana frontowa, ściany boczne oraz dach. Akcję utrudniały elementy konstrukcyjne, które nie zostały zawalone.
Z użytkowania wyłączono całkowicie ulicę Bednorza od ronda przy ul. Lwowskiej do ul. Roździeńskiej. Ruchem kierowali policjanci, którzy umożliwiali przejazd jedynie odpowiednim służbom oraz ciężkiemu sprzętowi, który został skierowany na miejsce.
"Huk straszny. Można go porównać do wybuchu bomby"
Usłyszałam huk, zobaczyłam pełno dymu - mówiła kobieta, która widziała była w pobliżu miejsca wybuchu obecnej na miejscu reporterce. TVN24 Małgorzacie Marczok. Dodała, ze promieniu kilku metrów nic nie było widać - Widziałam kurz. Jak zaczął opadać, zobaczyłam zawalony budynek - opowiadała.
- Huk był straszny. Można go porównać do wybuchu bomby - powiedziała kobieta.
Mężczyzna, który także słyszał wybuch, powiedział: - Są remonty robione na torowisku, myślałem że tam się coś stało.
Inny mieszkaniec Szopienic w momencie katastrofy poczuł, że jego budynek się zakołysał. Z początku pomyślał, że ktoś uderzył w jego drzwi.
Zniszczone szkoły, wybite okna
Wybuch był tak silny, że w pobliskich domach wyleciały szyby, a nawet całe okna. Duże zniszczenia dotknęły specjalną szkołę podstawową, gdzie uczy się około 30 dzieci i technikum spożywcze, gdzie chodzi około 100 uczniów. Na szczęście w środku nikogo nie było. Nie odbywały się lekcje. Na Śląsku trwają ferie zimowe. Jak mówił prezydent Krupa, niewykluczone, ze po powrocie do szkoły dzieci z tego budynku będą uczyły się zdalnie.
Premier Mateusz Morawiecki zapewnił, że jest w kontakcie z wojewodą śląskim, a poszkodowanym jest udzielana pomoc. "W Katowicach doszło do wybuchu gazu. Służby są na miejscu, akcja ratownicza trwa. Jestem w kontakcie z wojewodą śląskim, sytuacja została omówiona na posiedzeniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Niesiemy pomoc poszkodowanym" - napisał na Twitterze o 10.47 szef rządu.
Strażacy zakończyli działania
Straż pożarna zakończyła działania w piątek po godz. 21 - poinformowała PAP rzeczniczka śląskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej mł. bryg. Aneta Gołębiowska.
Jak przekazała rzeczniczka, gruzowisko zostało już przebrane, a teren został przekazany pod dozór policji. Jeżeli okaże się, że strażacy są jeszcze potrzebni, powrócą do pracy. W piątek na miejscu pracowało kilkadziesiąt zastępów, w tym specjalistyczne, poszukiwawcze.
Autor: mag/tok, adso / Źródło: Kontakt 24, tvn24.pl