Słynny boeing kapitana Wrony poszedł na złom, mimo że mógł służyć dalej, choćby do ćwiczeń. Właściciel wraku, brytyjska firma, która wymontowała z boeinga istotne części, chciała odstąpić goły kadłub za darmo. Jednak, jak ustalił reporter „Polski i Świata” Piotr Świerczek, nikt nie był nim zainteresowany.
Brak chętnych na kadłub słynnego boeinga kpt. Wrony, który w 2011 r. lądował awaryjnie na warszawski lotnisku, ostatecznie przesądził o jego losie. W miniony piątek rozpoczęła się jego rozbiórka. "Samolot jest cięty na kawałki" - pisali na Kontakt 24 internauci.
"Jeszcze w czwartek stał na kołach przed jednym z hangarów na warszawskim lotnisku. Od piątku systematycznie, skrupulatnie i dokładnie jest niszczony za pomocą zwykłej koparki" - pisałinternauta @Chris.
Spektakularne lądowanie na "brzuchu"
W listopadzie 2011 roku boeingiem 767 na płycie Lotniska Chopina wylądował awaryjnie kpt. Tadeusza Wrona z 231 osobami na pokładzie. Uszkodzony samolot musiał lądować "na brzuchu", bez wysuniętego podwozia, ponieważ doszło do awarii instalacji hydraulicznej. Dzięki bezbłędnej pracy załogi nikomu nic się nie stało. O szczegółach tego zdarzenia możesz przeczytać na portalu tvn24.pl
Boeing kapitana Wrony od czasu jego awaryjnego lądowania w Warszawie miał dość burzliwe losy. Początkowo władze LOT-u deklarowały powrót maszyny na siatkę połączeń, później rozważano m.in. jej sprzedaż w całości wojsku, a także wystawienie na licytację.
Sprzedawany na części
Samolot był sprzedawany przez LOT "na raty" - w 2012 firmie udało się znaleźć nabywcę na silniki maszyny. Kilka miesięcy później pojawił się kontrahent, który był zainteresowany kupnem pozostałych elementów. LOT na sprzedaży samolotu zarobił niewiele, wartość obu transakcji wyniosła ledwie kilka milionów dolarów. Ale władze spółki i tak były zadowolone, bo nie musiały się dłużej martwić o to, jak i gdzie przewieźć maszynę.
Brytyjska firma Casco Limited, która nabyła od PLL LOT samolot bez silników i ich osprzętu, od początku nie rozważała możliwości przetransportowania go w całości na Wyspy, bo koszty takiej operacji byłyby wyższe, niż sam zakup. Brytyjczycy wymontowali więc części, które ich interesowały, a goły kadłub chcieli oddać za darmo.
Nikt go nie chciał
Z informacji, do jakich dotarł reporter magazynu "Polska i Świat", wynika, że oferty zagospodarowania kadłuba samolotu trafiły do MON i straży pożarnej, jednak żadna z tych instytucji nie była zainteresowana. Dlatego, z powodu rosnących kosztów postoju wraku na płycie lotniska i braku zainteresowania jego przejęciem, firma Casco postanowiła o pocięciu kadłuba na części i sprzedaniu jako złom. W piątek rozpoczął się demontaż samolotu.
MOMENT LĄDOWANIA KAPITANA WRONY:
Autor: aoslz//tka,ja