Wstali o świcie, żeby ustawić się w gigantycznej kolejce pod drzwiami żłobka. To jedyny sposób, by rodzice maluchów z Lubina mogli zapisać do niego swoje dzieci. W 70-tysięcznym mieście działają tylko dwie publiczne placówki. Za miejsce żłobku rodzice muszą też zapłacić - około 180 złotych miesięcznie. "To symboliczna cena, stąd tylu chętnych" - przekonuje Stanisława Lewandowska, dyrektorka lubińskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Zdjęcie otrzymaliśmy od jednego z internautów.
Od świtu przed budynkiem żłobka nr 3 w Lubinie gromadzi się tłum ludzi. Dziś rozpoczęły się tam zapisy, które potrwają do końca kwietnia.
W 70-tysięcznym mieście działają tylko dwie publiczne placówki tego typu. Łącznie jest w nich 206 miejsc, chętnych - znacznie więcej. Nie dziwi więc gigantyczna kolejka pod drzwiami placówki, choć - jak przekonuje Stanisława Lewandowka, dyrektor lubińskiego MOPS, któremu podlega żłobek - zasada "kto pierwszy, ten lepszy" nie do końca ma tu jednak zastosowanie.
Kto ma pierwszeństwo?
Pierwszeństwo przy zapisach do żłobka mają dzieci, których oboje rodziców pracuje zawodowo oraz rodzice samotnie wychowujący dzieci. Ten sam przywilej dotyczy maluchów z rodzin wielodzietnych, w których jest troje lub więcej dzieci. "Dopiero wtedy, gdy liczba miejsc będzie większa niż liczba dzieci spełniających te kryteria, wówczas będzie liczyła się data wpłynięcia wniosku" - tłumaczy dyrektor.
Rodzice nie tracą jednak nadziei i od rana czekają w gigantycznej kolejce, licząc, że ich maluch znajdzie się w gronie 206 przyjętych do żłobka dzieci. Tak duże zainteresowanie Stanisława Lewandowska tłumaczy "symboliczną opłatą za żłobek", którą ponoszą rodzice. Przypomnijmy, że kwota ta wynosi około 180 złotych.
Autor: ja//ŁUD