Na około 100 tysięcy złotych władze Stadionu Narodowego oceniły straty po poniedziałkowym finale Pucharu Polski. Podczas meczu kibice obu drużyn odpalili dziesiątki rac. Nagrania, na których widać co działo się na trybunach, otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Jak poinformowała Olga Olesek, reporterka TVN24, prace naprawcze na stadionie już się rozpoczęły. - Zarządca szacuje, że straty mogą wynieść nawet 100 tysięcy złotych – relacjonował.
Chodzi nie tylko o straty spowodowane rzucaniem rac przez kibiców. Także o akty wandalizmu w łazienkach i na trybunach. - Wiemy, że jest zniszczonych sporo krzesełek - podkreśliła Olesek.
Race poszły w ruch
Jak przypomniał tvnwarszawa.pl, podczas meczu fani obu zespołów prezentowali efektowne oprawy, ale używali również rac. "Po raz pierwszy odpalono je przed rozpoczęciem zawodów. Najpierw w sektorze sympatyków Legii, a później Lecha. W efekcie część stadionu została zadymiona" - podał portal. Władze PGE Narodowego przypominają, że to nie pierwszy raz, gdy używane są race. - Mogę przypomnieć ubiegłoroczny mecz finałowy, kiedy kibice obu drużyn wnosili race. Wtedy władze PZPN, a konkretnie pan prezes Boniek wydał komunikat, wystosował list do kibiców, w którym podziękował im za oprawę. Wskazał, że race mu nie przeszkadzają. Mówił właściwie, że na jego sercu była radość, jak widział jak wygląda oprawa – powiedziała Monika Borzdyńska, rzeczniczka stadionu. - My nie do końca cieszyliśmy się z ubiegłorocznego finału, bo rzeczywiście, także zanotowaliśmy straty. W tym roku było podobnie. Ale jeżeli było przyzwolenie na wnoszenie materiałów pirotechnicznych, to trudno się dziwić, że tak się to skończyło - podsumowała. Portal tvnwarszawa.pl podaje, że w czwartek można spodziewać się decyzji w sprawie kar po finale Pucharu Polski.
Autor: ran/b