Samochody czekające w korku na S7 ruszyły pod prąd korytarzem życia. Do zatoru doszło po tym, jak bus uderzył w nieoznakowany radiowóz. - Osoby, które blokowały przejazd, mogły utrudnić akcję ratowniczą - podkreśla policja. Informację o zdarzeniu, do którego doszło w niedzielę na wysokości Czerwonej Karczmy (woj. warmińsko-mazurskie) otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Ruch na S7 w kierunku Gdańska został zablokowany w niedzielę, około godziny 15. W tył nieoznakowanego, policyjnego samochodu uderzył bus. - Funkcjonariusze wykonywali czynności w związku z innym zdarzeniem, do którego doszło w tym miejscu. Kiedy bus uderzył w nieoznakowane bmw, jeden z policjantów był w środku auta. Drugi zdążył odskoczyć od pojazdu, ale i tak odniósł obrażenia - przekazał podkomisarz Michał Przybyłek z komendy policji w Ostródzie.
Dodał, że samochód miał włączone światła błyskowe.
- Na skutek zdarzenia, obaj policjanci trafili do szpitala. Na szczęście, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - dodał podkom. Przybyłek.
Pod prąd na S7
Ruch na S7 w kierunku Gdańska został zablokowany. W sznurze pojazdów stanął między innymi pan Dariusz, który nagranie ze zdarzenia przysłał na Kontakt 24.
- Stałem w korku od 15:20 do 16:40. Byłem mile zaskoczony, bo kierowcy od razu dobrze się ustawili i utworzyli korytarz życia - opowiadał autor nagrania.
Dodał, że po pewnym czasie, niektórym kierowcom skończyła się cierpliwość.
- Minęło jakieś 30 minut. Jedna z pań postanowiła zawrócić, za nią ruszyły kolejne dwa samochody. Stałem na początku zatoru, więc możliwe, że za mną skorzystało z tego rozwiązania więcej aut. Zawróciło także kilka motocykli - relacjonował.
Pan Dariusz przekazał, że około 16:40 policja umożliwiła kierowcom przejazd jednym pasem.
Policja: ryzykowanie czyimś życiem
Podkomisarz Michał Przybyłek z Komendy Powiatowej Policji w Ostródzie ocenił, że zachowanie kierowców, którzy ruszyli korytarzem życia pod prąd jest "karygodne".
- Musimy zrozumieć, że od drożności korytarza życia może zależeć to, czy osoby czekające na pomoc otrzymają ją na czas. Za każdym razem, kiedy blokujemy kluczowy przejazd, ryzykujemy czyimś życiem - podkreślał policjant.
Zaznaczył, że za jazdę po prąd można otrzymać 500 złotych mandatu.
- W takich sytuacjach staramy się jednak kierować sprawy tak nieodpowiedzialnych kierowców do sądu, gdzie grozi im dużo surowsza kara - przyznał podkom. Przybyłek.
Autor: ek, bż/ tam / Źródło: tvn24.pl / Kontakt 24