Legia pokonała w Warszawie Arkę 3:0 (1:0) i wskoczyła na pozycję wicelidera ekstraklasy. Był to ostatni w tym roku mecz "wojskowych" na własnym boisku. Piłkarze grali przeciętnie, kibice natomiast nie zawiedli - z nowym stadionem pożegnali się, na trzy miesiące, efektowną oprawą. Na meczu nie mogło zabraknąć Reporterów 24.
Najwięcej kontrowersji wzbudziła pierwsza bramka, którą Legionistom podarował arbiter. Sytuacja była problematyczna - najpierw Miroslav Radović z Legii powalił w polu karnym Marciano Brumę. Sędzia nie gwizdnął. Po chwili już tak - holenderski obrońca zachował się jak amator - pociągnął wstającego Serba i wywrócił go na ziemię. Z 11. metrów nie pomylił się kapitan Ivica Vrdoljak.
"Popis" Witkowskiego
Wynik został podwyższony w 81. minucie. Iwański podał do Mezengi, a Brazylijczyk uderzył z ostrego kąta. Ta leciała wzdłuż linii, a Norbert Witkowski postanowił interweniować. Nogami wpakował sobie "samobója".
Bramkarz Arki przeszedł sam siebie w doliczonym czasie gry. Technicznie, ale dość lekko z rzutu wolnego uderzył Tomasz Kiełbowicz. Witkowski spokojnie stał i wyciągnął ręce. Już miał piłkę w rękach, ale zamiast złapać albo wybić, wrzucił ją do siatki.
Autor: //jaś