Groźny wypadek podczas pokazów czeskiej grupy kaskaderów w Ustce (Pomorskie). Członek ekipy został potrącony przez pędzący samochód. Na imprezie nie było zabezpieczenia medycznego. Pierwszą informację oraz nagrania otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Dwa auta wychodziły właśnie z zakrętu – pierwszy ominął stojącego tam kaskadera, drugiemu się nie udało. Siła uderzenia wyrzuciła mężczyznę w górę, przeleciał nad autem i upadł bez ruchu na ziemię. Kierowca wybiegł z samochodu w kierunku leżącego na ziemi kolegi, zaraz dołączyli do niego inni członkowie grupy.
Z nagrań, które otrzymaliśmy na Kontakt 24 wynika, że poszkodowany stał tam celowo – był częścią pokazu. Auta miały mijać kaskaderów jak pachołki. Jednak tym razem coś poszło nie tak.
Bez kasków, bez lekarzy
Do tej sytuacji doszło podczas sobotnich pokazów czeskiej grupy kaskaderów samochodowych na stadionie przy ulicy Sportowej w Ustce. Na pokazach było przynajmniej kilkaset osób.
- To był sam początek show. Miała być synchroniczna jazda dwóch samochodów – mówiła w rozmowie z redakcją portalu tvn24.pl pani Monika, autorka jednego z nagrań. – Samego zdarzenia nie widziałam, bo akurat odwróciłam się do dzieci. Jak tylko zauważyłam, że coś się dzieje, od razu zaczęłam dzwonić na pogotowie – tłumaczyła Reporterka 24.
Okazało się, że na miejscu nie było zabezpieczenia medycznego, a prowadzący występ prosił, by ktoś zadzwonił po karetkę. – Kaskaderzy nie mieli nawet kasków – zwróciła uwagę pani Monika. Świadkowie widzieli także, że poszkodowany był przekręcany i podnoszony przez udzielających mu pomocy kolegów przed przyjazdem karetki.
Dokończyli występ
Mężczyzna miał być reanimowany po drodze do szpitala w Słupsku. Policja potwierdziła, że ma uraz głowy. Widownia widziała też, że kierowcę, który potrącił kolegę, zabrała policja. Na razie nie ma informacji o tym, czy i jakie postępowanie wszczęli funkcjonariusze z Ustki.
Tymczasem kaskaderzy, po zabraniu ich współpracownika, kontynuowali występ jak gdyby nigdy nic. – Nie czułam się zupełnie komfortowo. Następnym razem przyjadę na taki występ tylko wtedy, gdy zobaczę, że jest zabezpieczenie medyczne – podkreśliła Reporterka 24.
Przedstawiciel organizatorów wydarzenia nie chciał rozmawiać z redakcją portalu tvn24.pl. Jak podali, zaraz po przedstawieniu się, miał on przerwać połączenie.
Autor: eŁKa/gp