Rower przewrócił się na prywatny samochód strażniczki miejskiej. Ta dopatrzyła się rysy i zażądała 1000 złotych. Miała zrobić awanturę, grozić sądem i wezwać policję do dziewczyny, która nie mówi nawet po polsku. Straż miejska poinformowała, że prowadzone jest wewnętrzne dochodzenie wyjaśniające. O tej sprawie napisała na Kontakt 24 pani Joanna.
Do zdarzenia doszło w miniony piątek przy ulicy Przemyskiej na Ochocie, w budynku, gdzie znajduje się posterunek straży miejskiej, a także odbywają się zajęcia z ceramiki.
"W trakcie zajęć zostałam zaalarmowana przez strażniczkę, że zaparkowany przy wejściu do budynku rower należący do jednej z kursantek, zagranicznej stażystki przewrócił się i siodełkiem opiera się o drzwi zaparkowanego obok prywatnego samochodu należącego do pani strażnik" - napisała na Kontakt 24 pani Joanna, świadek zdarzenia.
Zaczęła wygrażać, wskazując na swój telefon komórkowy, że jeśli właścicielka roweru nie zapłaci jej 1000 złotych, to ona zadzwoni po policję i stażystka będzie odpowiadać za tę 'szkodę' w sądzie pani Joanna
"Zaczęła wygrażać mi sądem"
Wszyscy wyszli przed budynek. Według relacji, kolega strażniczki przecierał gąbką samochód. Jak dodawał, początkowo ta czynność niczego nie wykazała, jednak po chwili zauważyli drobną rysę. Nie było jasne, czy powstała ona w tej sytuacji, ale według pani Joanny, strażniczka bardzo się zdenerwowała.
"Zaczęła wygrażać, wskazując na swój telefon komórkowy, że jeśli właścicielka roweru nie zapłaci jej 1000 złotych, to ona zadzwoni po policję i stażystka będzie odpowiadać za tę 'szkodę' w sądzie" - tłumaczyła pani Joanna.
Jak dodała, w pewnym momencie zapłakana i przerażona kursantka została wezwana przez kolegę strażniczki do osobnego pokoju w siedzibie straży. Mieli rozmawiać w języku angielskim. Zdaniem pani Joanny, mundurowi próbowali wymusić przyznanie się do winy. Twierdzi też, że chciała pomóc kobiecie.
"Gdy pod drzwiami próbowałam jeszcze w towarzystwie osoby prowadzącej zajęcia apelować do sumienia pani strażnik, ta ostatnia ucięła krótko, oznajmiając, że nie zamierza więcej ze mną rozmawiać. Odchodząc, w poczuciu bezsilnej złości wobec tej postawy padł epitet pod adresem pani strażnik, która wpadła w furię i zaczęła wygrażać mi sądem" - napisał.
500 zł w dwóch ratach
Według świadka, kursantka nie chciała wziąć na siebie odpowiedzialności za szkodę, dlatego strażniczka wezwała policję. Jak opowiadała pani Joanna, strażniczka nie zgodziła się na wyszukanie mechanika, który naprawi 'szkodę' - żądała pieniędzy.
Interwencja została zakwalifikowana jako nieumyślne uszkodzenie. Nie wystawialiśmy mandatu, nie prowadzimy czynności w tej sprawie Edyta Wisowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa III
Ostatecznie studentka zdecydowała się zapłacić właścicielce auta 500 zł. Jak tłumaczyła pani Joanna, stażystka nie posiadała takiej kwoty i poprosiła o rozłożenie jej na raty.
Wewnętrzna kontrola
Zajście potwierdziła policja. - Policjanci byli wezwani na interwencję. Z relacji naocznych świadków wynikało, że rysa powstała w wyniku upadku roweru na samochód. Policjanci spisali świadków zdarzenia. Interwencja została zakwalifikowana jako nieumyślne uszkodzenie. Nie wystawialiśmy mandatu, nie prowadzimy czynności w tej sprawie - poinformowała Edyta Wisowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa III.
Z kolei rzeczniczka straży miejskiej Monika Niżniak poinformowała, że to idący do pracy strażnik miejski zauważył przewrócony na samochód rower. Ustalił, że pojazd należy do funkcjonariuszki straży miejskiej, która pełniła służbę przy ul. Przemyskiej 18.
Autor: ło/r / Źródło: tvnwarszawa.pl