Niemowlę zakrztusiło się i nagle przestało oddychać. Pani Giulia, mimo starań, nie potrafiła pomóc synowi. Przypomniała sobie jednak, że obok jest straż pożarna. - Wybiegłam z domu, tak jak stałam, w kapciach i piżamie, i zaczęłam krzyczeć "pomocy". Na szczęście mnie usłyszeli. Brama była zamknięta, ale przeskoczyli przez płot - opowiadała redakcji Kontaktu 24 kobieta. Strażacy z Gdańska uratowali dziecku życie.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w poniedziałek w Gdańsku. Pani Giulia napisała do nas na Kontakt 24 i opowiedziała całą historię. Jak mówiła, jej 11-tygodniowy syn zakrztusił się i nagle przestał oddychać. - Pamiętałam procedurę ratowania niemowląt i ją zastosowałam, ale nie przynosiła rezultatów - powiedziała.
Wtedy przypomniała sobie, że obok domu jest straż pożarna. Miała nadzieję, że stamtąd otrzyma pomoc. - Wybiegłam z domu, tak jak stałam, w kapciach i piżamie, i zaczęłam krzyczeć "pomocy". Na szczęście mnie usłyszeli, brama była zamknięta, ale przeskoczyli przez płot. Jeden ze strażaków, pan Mariusz, przejął ode mnie syna i zaczął akcję ratunkową. Uratował mu życie - podkreśliła.
Przyniosła strażakom pizzę i podziękowała
Strażacy zabrali później mamę i syna do szpitala.
- Został zbadany, wszystko jest z nim dobrze - mówiła pani Giulia. Dodała, że nie wiadomo do końca, czym chłopiec się zakrztusił, lekarze mówili, że mogło mu się ulać.
Jeszcze tego samego dnia kobieta poszła do strażaków z pizzą i podziękowała im za pomoc. - Okazało się, że pan Mariusz sam jest ojcem i przyznał, że dla niego ta sytuacja była również bardzo emocjonalna. Później myślałam jeszcze nad tym, jak mogłabym mu się odwdzięczyć i go wyróżnić za jego pomoc, dlatego postanowiłam napisać do państwa - wyjaśniła.
Całą sytuację nagrała kamera monitoringu. Strażacy w czwartek udostępnili film. Spotkali się też z rodziną, a chłopcu podarowali misia strażaka.
Autor: MAK, est/gp / Źródło: Kontakt 24, tvn24.pl