"Kiedy zaczęły się kontrdemonstracje czułam się nieswojo, chodząc po ulicach z aparatem. Dlatego wróciłam wcześniej" - napisała na skrzynkę Kontaktu 24 Jola Lipka, profesjonalna fotoreporterka, która wczoraj wróciła do Polski z Egiptu. Na ulicach Kairu sytuacja nadal jest niepewna. W krwawych zamieszkach każdego dnia poszkodowane zostają kolejne osoby, a liczba ofiar śmiertelnych błyskawicznie rośnie. ONZ podjęło decyzję o ewakuacji swoich pracowników.
Jak podaje New York Times, USA chcą skłonić Hosniego Mubaraka do natychmiastowego odejścia ze stanowiska prezydenta. Władze Stanów Zjednoczonych negocjują z rządem Egiptu, a decyzja o dymisji ma zapaść poza plecami urzędującej głowy państwa.
Mubarak nie zamierza jednak ustąpić. W wywiadzie dla ABC powiedział: "Mam dość, ale gdybym dziś zrezygnował, zapanowałby chaos".
Śmierć na ulicach
W Egipcie od 25 stycznia trwają masowe demonstracje, a opozycja szykuje kolejne wielkie protesty pod hasłem "piątek odejścia prezydenta".
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych (która wycofuje swoich pracowników z Egiptu) od początku rewolucji na egipskich ulicach mogło zginąć zginąć 300 osób.
Autor: eg//ŁUD