Trzy osoby nie żyją po zderzeniu dwóch samochodów osobowych i busa na drodze ekspresowej S1 w Mierzęcicach (woj. śląskie). Informację i nagrania z miejsca wypadku otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Do zderzenia pojazdów doszło około godziny 11 w miejscowości Mierzęcice na odcinku Pyrzowice-Dąbrowa Górnicza.
- Kierujący toyotą wyprzedzał busa, wtedy zderzył się czołowo z oplem - powiedział nam podkom. Paweł Łotocki z policji w Będzinie.
Samochody zderzyły się również z busem, w którym podróżowało 10 osób. Jechali oni z lotniska w Pyrzowicach do Krakowa. Według informacji podkom. Łotockiego, jedna z nich doznała lekkich otarć.
Trzy osoby zginęły
W wypadku, jak podają służby, zginęły trzy osoby podróżujące samochodami osobowymi. Toyotą jechał tylko kierowca. To najprawdopodobniej 49-letni obcokrajowiec. Natomiast oplem podróżowały dwie młode osoby - kobieta i mężczyzna. Według ustaleń policjantów, to mieszkańcy Dąbrowy Górniczej, mieli 26 i 22 lata.
- Dwie zostały wydobyte z samochodów, trzecia osoba znajdowała się poza samochodem - poinformował mł. bryg. Stanisław Sysakiewicz, rzecznik będzińskiej straży pożarnej.
Po godzinie 14 Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała, że ruch na S1 odbywa się normalnie.
"Szła jak pocisk"
Reporterka TVN24 Martą Kupiec rozmawiała z kierowcą busa uczestniczącego w wypadku. - W ostatnim momencie widziałem, jak toyota wyprzedzała mnie z lewej strony. Można powiedzieć, że szła jak pocisk. Szła na czołowe z oplem, (który jechał - przyp. red.) z naprzeciwka - opowiadał. Jak relacjonował, w pewnym momencie zauważył, że "te auta fruną". - Na mnie to auto nie jechało tylko frunęło - mówił o oplu, który jechał z naprzeciwka.
- Dzięki Bogu (w busie - przy. red.) wystrzeliła poduszka. Trzymałem kierownicę i starałem się, aby ten samochód się nie przewrócił. Dbałem o życie pasażerów i o swoje - opowiadał w rozmowie z Martą Kupiec.
Autor: awa/mz