Tylko kilka dni dzieli kapitana Romana Paszke od ponownej próby pobicia rekordu świata w samotnym żeglowaniu. Po zderzeniu z "nieustalonym obiektem" musiał on przerwać rejs, rozpoczęty 27 grudnia. Kapitana nie opuszcza dobry humor i entuzjazm - "takie rzeczy się zdarzają" - skwitował sytuację na antenie TVN24. Zdjęcia usterki oraz samego katamaranu dostaliśmy od internauty na Kontakt 24.
Kapitan Roman Paszke 27 grudnia wyruszył w samotny rejs dookoła świata. Niestety już 110 mil morskich od portu Las Palmas, katamaran "zderzył się z nieustalonym obiektem". Uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany z jarzma, a płetwa sterowa prawego kadłuba uległa uszkodzeniu. Polak był zmuszony przerwać rejs.
"Przy średniej prędkości 24 węzłów, a w momencie przyspieszania nawet 27 węzłów, nawet niewielkie uderzenie może podnieść płetwę. Takie rzeczy się zdarzają" - mówił Paszke. Dodał, że miał dużo szczęścia, że skończyło się tylko na takim uszkodzeniu i tak blisko portu.
Rusza po Nowym Roku
"Czekamy jeszcze na element, który ma przyjechać ze Szwecji do Las Palmas po Nowym Roku. Zaraz potem będziemy mogli wystartować" - powiedział w rozmowie z TVN24 kapitan Paszke. Dodał, że najbardziej żałuje świetnej pogody i wiatru, którego nie mógł wykorzystać.
Bicie francuskiego rekordu
Polak chce pobić rekord francuskiego żeglarza Jeana Luca Van Den Heede w samotnym żeglowaniu non stop dookoła globu tzw. trasą pod wiatr. Francuz okrążył świat w 122 dni, 14 godz., 3 min i 49 sek.
Trasa kapitana Paszke miał prowadzić od przylądku Horn do Wyspy Raoul, leżącej na północ od Nowej Zelandii. Następnie przez Morze Tasmana, południowy Pacyfik i Ocean Indyjski do Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej, a stamtąd na Gran Canarię.
Autor: aw/jas