Jeden z kierowców przed klubem nocnym na warszawskim Gocławiu najpierw uderzył w inne auto, później potrącił mężczyznę. Świadkowie próbowali zatrzymać i obezwładnić sprawcę wypadku, który zaczął uciekać. - Znaleźliśmy jego dokumenty. Miał policyjną legitymację - opisuje pan Mariusz, taksówkarz, który już drugi raz był świadkiem niewłaściwego zachowania z udziałem policjanta w tym miejscu. Pierwszą informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Do redakcji Kontaktu 24 zgłosił się w niedzielę pan Mariusz, taksówkarz, który kolejny raz alarmuje o incydencie przed klubem nocnym przy Wale Miedzeszyńskim na Gocławiu. W nocy, przed godziną trzecią, widział, jak sprawca potrącenia pieszego próbował uciec. Kierowca brał też udział w obywatelskim zatrzymaniu sprawcy i podejrzewał, że mógł być to policjant.
"Niektórzy pojechali za nim, niektórzy biegli"
- Widziałem, jak samochód uderzył w człowieka, który przeleciał przez maskę na drugie auto. Miał spore obrażenia. Kierowca, który doprowadził do zderzenia, odjechał. Ruszyło za nim wiele osób. Niektórzy pojechali za nim, niektórzy biegli. Też brałem udział w pościgu - mówił. - Próbowaliśmy go obezwładnić. Znaleźliśmy jego dokumenty. Miał policyjną legitymację - dodał.
KSP potwierdza, że to policjant
Informacji na temat wypadku udzielił nam sierżant sztabowy Rafał Markiewicz z Komendy Stołecznej Policji. - W okolicy klubu nocnego na Wale Miedzeszyńskim kierowca chevroleta cofał i uderzył w inny pojazd, po czym ruszył do przodu i potrącił mężczyznę. Kierowca próbował oddalić się z miejsca zdarzenia, ale uniemożliwiły to osoby postronne, które zadzwoniły pod numer 112 - opisuje policjant.
- Kierowca chevroleta próbował uciekać pieszo. Zatrzymał go patrol ruchu drogowego, który przybył na miejsce. Kierowca odmówił badania alkomatem, więc przewieziono go na badania na zawartość alkoholu i innych substancji psychoaktywnych w organizmie do szpitala. Nie mamy jeszcze wyników badań. Potrącony mężczyzna też został przewieziony do szpitala. Kierowcą chevroleta był policjant - przekazał Markiewicz. Sierżant sztabowy powiedział, że trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia i nie może na razie podać, w jakiej jednostce pracuje policjant.
Autor: ek, katke