Pies bezwładnie wisiał na smyczy wleczony za przyczepką samochodu. Dramat zwierzęcia rozegrał się w sobotę w Kuznocinie Górnym na Mazowszu, a całą sytuację zarejestrowała Karolina, która zrobiła zdjęcie i zawiadomiła policję. Sprawą zajęła się już prokuratura.
Reporterka 24 jechała w sobotę z rodziną i swoim pupilem na wystawę psów do Łodzi.
Przed godziną 8 rano pani Karolina zobaczyła psa wiszącego za przyczepką. Widok był drastyczny, a internautka nie mogla przejść obojętnie obok dramatu zwierzęcia.
- Na ulicy Łowickiej w Kuznocinie Górnym zauważyliśmy samochód z przyczepką. Za nią widać było psa. Na początku myślałam, że biegnie za autem. Okazało się, że był do niego przywiązany. Wisiał na smyczy i był ciągnięty - relacjonuje kobieta.
"Nie ruszał się"
- Zaczęłam trąbić i mrugać światłami. Postanowiliśmy, że musimy dogonić ten samochód i zobaczyć, co dzieje się ze zwierzęciem. Gdy byliśmy na ich wysokości, zaczęliśmy pokazywać, że coś złego się dzieje z psem. Oni przez dłuższy czas nie reagowali. Po jakimś czasie skręcili w prawo. Zatrzymali się w miejscowości Karolków Szwarock - relacjonowała.
Nie ruszał się. Wisiał, jak kawałek materiału. Karolina
Właściciele psa byli zaskoczeni. - Powiedzieli, że pies zrobił dziurę w plandece i wyskoczył. W tej przyczepie miał około 30 stopni, pewnie próbował się ratować i wyskoczył. Zadzwoniłam na policję, ale nie byłam w stanie dopilnować tego do końca. Byłam roztrzęsiona całą sytuacją. Ten pan powiedział, że pojadą z psem do weterynarza - podkreśliła.
Według Reporterki 24, osoby z samochodu ciągnęły zwierzę przez blisko 6 kilometrów. - Pies był w strasznym stanie. Przerażający widok. Nie dawał żadnych oznak życia, nie ruszał się. Wisiał, jak jakiś kawałek materiału - opowiada Karolina.
Autorka zdjęcia złożyła zawiadomienie na policję. To samo uczyniła Fundacja Zielony Pies, która chciała zaopiekować się zwierzęciem, ale jak się dowiedziała, pies zniknął.
- Właściciel twierdzi, że pies uciekł, jednak patrząc na zdjęcie wątpimy w to, że ten zwierzak mógłby gdziekolwiek pójść - powiedział Mirosław z fundacji. Jak podkreślił, osoby z fundacji szukały zwierzęcia na własną rękę.
Niepokoi fakt, że ten pies zaginął. Pomiędzy zeznaniami są rozbieżności Prokuratura Rejonowa w Sochaczewie
"Zeznania są niewiarygodne"
Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Sochaczewie. - Wszczęto postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzęciem. Na chwilę obecną zeznania osób, które jechały i ciągnęły psa, są dla mnie co najmniej niewiarygodne. Ustalono przebieg zdarzeń na podstawie zeznań świadka i kierujących pojazdem z przyczepką. Pomiędzy zeznaniami są rozbieżności - poinformowała prokurator Joanna Szymaniak.
- Niepokoi mnie fakt, że ten pies zaginął. Z materiału wynika, że został przez właścicieli wrzucony na przyczepkę. Mieli udać się do weterynarza, ale u żadnego nie byli, a pies w niewiadomych okolicznościach zaginął. Pani, która zgłosiła sprawę na policję, zostanie jeszcze raz szczegółowo przesłuchana. Jej zeznania będą dla sprawy kluczowe - podsumowała prokurator Szymaniak.
Autor: awa//mz