Kilkadziesiąt osób, prawdopodobnie kibiców, biło się w poniedziałkowy wieczór na autostradzie A4 w Mysłowicach (woj. śląskie). Zniszczone zostały dwa samochody. - W pewnym momencie zobaczyłem kilkadziesiąt biegnących, zamaskowanych osób z siekierkami w dłoniach - relacjonował autor nagrania, które otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Świadkowie zdarzenia zawiadomili policję o stojących na pasie awaryjnym samochodach z powybijanymi szybami - czytamy na portalu tvn24.pl.
Jedno z aut miało płonąć, jak się okazało po przyjeździe straży pożarnej ktoś wrzucił do wnętrza pojazdu racę świetlną. Strażacy ją wyciągnęli i ugasili.
Właściciele i pasażerowie samochodów mieli w tym czasie zostać zaatakowani przez inną grupę. Na nagraniu, które otrzymaliśmy na Kontakt 24, widać, że w użyciu były m.in. siekierki.
"Rzucił siekierką w przednią szybę przejeżdżającego samochodu"
Według świadka zdarzenia, wszystko wyglądało na zorganizowaną akcję. - Po prawej i lewej stronie jezdni stały na poboczach samochody. W pewnym momencie zobaczyłem kilkadziesiąt biegnących, zamaskowanych osób z siekierkami w dłoniach. Ich auta miały pozakrywane klubowymi naklejkami tablice rejestracyjne. Jeden z nich rzucił siekierką w przednią szybę przejeżdżającego samochodu. Na kilkanaście minut zablokowali całą autostradę. Później zaczęli uciekać. Niektórzy próbowali jechać pod prąd, inni przeszli na przeciwległy pas ruchu, skąd ktoś ich zabierał – opowiada.
Kiedy na miejsce przyjechali policjanci napastników już nie było. Poszkodowani nie chcieli natomiast składać zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. - Powiedzieli, że przecież nic się nie stało - informuje Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej komendy policji.
Policja ustala, co się dokładnie stało
Jak podaje "Gazeta Krakowska", właścicielami zniszczonych aut są kibice Unii Oświęcim. To oni mieli zostać zaatakowani. Mężczyźni twierdzą że opuścili swoje auta, żeby sprawdzić, co spowodowało korek na drodze. Kiedy wrócili, samochody miały być już zniszczone. Nic więcej nie wiedzą. Nie mają też pojęcia, kto i dlaczego miał to zrobić.
- Na razie ustalamy, co się tam wydarzyło. Możemy tylko podejrzewać, że uczestnikami zajście byli pseudokibice - informuje Jachimek.
Bezpośrednio po zajściu nikt nie został ukarany. Śledztwo w tej sprawie trwa. Przesłuchiwani będą poszkodowani oraz osoby, które mogły być świadkami.
Autor: wini/gp