Już ponad 100 tys. rodziców powiedziało oficjalnie: "NIE dla 6-latków w szkole" i złożyło swoje podpisy w ramach akcji "Ratuj Maluchy". Liczba podpisów jest wystarczająca do złożenia obywatelskiego projektu ustawy "6-latki do przedszkola", która zakłada wycofanie z reformy obniżenia wieku szkolnego. Od rana na antenie TVN24 i skrzynce Kontaktu 24 toczyła się burzliwa dyskusja na temat wprowadzonej w 2009 ustawy, zgodnie z którą każdy 6-latek rozpocznie edukację w szkole.
"Ratuj maluchy" to obywatelska inicjatywa, pod którą zebrano 100 tysięcy podpisów. Rodzice domagają się cofnięcia zmian, które wprowadziła ustawa oświatowa z 2009 roku. Wtedy Sejm zdecydował, że od 2012 r. każdy 6-latek będzie musiał rozpocząć naukę w szkole.
Superniania: "Szkoła to nie obóz karny"
Psycholog Dorota Zawadzka, popularna "Superniania", broniła w środę rano w TVN24 ustawy z 2009 roku. "Nie demonizujmy, polska szkoła nie jest dramatem czy obozem karnym. Rodzice przekładają własne lęki na dzieci" - uzasadniała.
"Superniania" zwracała również uwagę, że przedsięwzięcie "Ratuj Maluchy", które domaga się cofnięcia zmian w sprawie posyłania sześciolatków do szkół, rozpowszechnia wiele nieprawdziwych informacji (a przykład taką, że do pójścia do szkoły gotowy jest tylko jeden procent dzieci w wielu 6 lat, podczas gdy faktycznie jest to 80 procent). CZYTAJ WIĘCEJ
NIE dla reformy
Z psycholog Dorotą Zawadzką nie zgodziłaby się część naszych internautów, która uważa, że rozpoczęcie edukacji w wieku 6 lat, to niepotrzebne skrócenie najpiękniejszego okresu, jakim jest dzieciństwo. "Jestem mamą niezwykle temperamentnego 4-latka, który chodzi do przedszkola. Dobrze sobie radzi, ale i tak uważam, że zabieranie dziecku 1 roku w przedszkolu to błąd. To najpiękniejszy czas w życiu" - uzasadnia @Kamila.
Taki sam pogląd wyraża @Dorota. "Oceniam swoją miarą - każdy rok dzieciństwa był bezcenny. Na naukę będzie całe życie" - komentuje internautka.
Znaczna część przeciwników reformy z 2009 roku zwraca uwagę na aspekt nieprzygotowania szkół do przyjęcia 6-letnich uczniów. @Paweł uważa, że pomysł rozpoczęcia nauki w wieku 6 lat jest dobry, ale polskie placówki nie są zupełnie na to przygotowane. "W niektórych szkołach wprowadzono dwuzmianowy system nauczania, a klasy i tak pękają w szwach" - argumentuje.
Kolejny minus, według rodziców, to dwa różne roczniki, które we wrześniu tego roku pójdą razem do pierwszej klasy. "Wszyscy narzekają nad losem 6-latków idących do szkoły. A co z 7-latkami zmuszonymi do chodzenia z młodszymi dziećmi? 7-latek umie więcej niż 6-latek. Państwo zafundowało im rok nudy i krok wstecz w nauce" - uważa @Agasik.
Potrafią liczyć, a czy potrafią się ubrać?
Internauci, którzy mieszkają za granicą podkreślają często w mailach, że w Zachodniej Europie dzieci wcześniej zaczynają naukę - tak jest m.in. w Irlandii, Wielkiej Brytanii czy Holandii. "Nasz wnuczek Rafałek w lipcu obchodzi 4-te urodziny, a we wrześniu rozpoczyna szkołę. Taki jest system w Anglii i nie ma żadnych protestów. Polacy mieszkający w Anglii może nie są zadowoleni, ale podporządkowują się prawu" - wyjaśnia @Marian.
Duża część rodziców uważa, że to opiekun powinien podjąć decyzję, co do rozpoczęcia nauki szkolnej swojego dziecka. "Choć mogłam wcześniej, bo tak sugerował psycholog, to jednak syna posłałam później do szkoły. Córka zaś dużo wcześniej wykazywała pełną gotowość do rozpoczęcia nauki szkolnej. Trzeba podchodzić indywidualnie, a to właśnie rodzice mają największą wiedzę o dziecku" - pisze @Siciliana.
@Grażyna, emerytowana nauczycielka w przedszkolu, zaznacza, że należy pamiętać o tym, iż rozwój intelektualny dziecka nie idzie w parze z rozwojem emocjonalnym i samodzielnością. "W dzisiejszych czasach satysfakcją rodziców dzieci 6-letnich jest to, że znają litery, liczą, potrafią obsługiwać komputer, więc mogą iść do szkoły. A to, że nie potrafią samodzielnie się ubierać, radzić w różnych sytuacjach życiowych - to nie ma znaczenia" - komentuje.
"Nie żałuję tej decyzji"
@Ewelina posłała swoją córkę rok wcześniej do szkoły i przez prawie pół roku miała z nią problemy - ze względu na przepełnioną świetlicę, do której dziewczynka nie chciała chodzić. "W tej chwili córka twierdzi, że szkoła jest super i że za wcześnie ją odbieram. Nie może się doczekać nowego roku szkolnego, kiedy pójdzie do pierwszej klasy. Teraz nie wyobrażam sobie, by mogła zostać w przedszkolu z dziećmi, które mają problem z wysławianiem się, nie umieją trzymać nożyczek i uczą się liczyć do 5" - twierdzi internautka.
Decyzji o rozpoczęciu edukacji w wieku lat 6 nie żałują również rodzice i dziadkowie. "Poszłam do szkoły jako 6 latek już 34 lata temu, bez żadnych ustaw i przepisów a jedynie dzięki mądrości moich rodziców. Wtedy wymagało to dodatkowych testów psychologicznych. To była świetna decyzja, wciąż jestem rok do przodu w stosunku do moich rówieśników" - pisze @Jolanta.
"Więcej wiary we własne dzieci"
Bardzo duża część rodziców uważa, że reforma wprowadzona w 2009 roku jest dostosowana do dzieci, które coraz szybciej się uczą. "Mam 4-letniego synka, który chodzi teraz do przedszkola i planuję go posłać w wieku 6 lat do szkoły do pierwszej klasy, nawet jeżeli by taki obowiązek wycofali. Nie zmuszamy go do tego. On sam chce. Pierwsza klasa szkoły podstawowej w wieku 7 lat to dla niego starta czasu. W swoich umiejętnościach nie jest osamotniony wśród rówieśników, dzieci teraz o wiele szybciej się uczą, wiec my rodzice powinniśmy ewoluować i za nimi podążyć" - uważa @Karolina.
"Mój syn poszedł do szkoły jako 6 latek, daje sobie świetnie radę, super się uczy, a obecnie jest na zielonej szkole. Trochę więcej wiary we własne dzieci drodzy rodzice!" - apeluje z kolei @Paweł.
Autor: aj//tka