Szpital odesłał dziecko do innej placówki. Ośmiolatek potrącony przez samochód zmarł

Szpital odesłał dziecko do innej placówki, ośmiolatek zmarł / TVN24

Prokuratorskie śledztwo wyjaśni, czy doszło do przestępstwa i narażenia na utratę zdrowia i życia 8-letniego chłopca. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu odmówił przyjęcia po wypadku ośmiolatka i odesłał go do innej placówki. Tam dziecko zmarło. Według LPR, informacja o tym, że pierwszy szpital nie może przyjąć pacjenta, została przekazana, gdy śmigłowiec wylądował już na szpitalnym lądowisku. Z kolei według oświadczenia szpitala, lekarz SOR przekazał koordynatorowi, że śmigłowiec powinien od razu przetransportować pacjenta do szpitala wojskowego. Informację o wypadku otrzymaliśmy od jednego z naszych internautów.

Więcej na stronie fakty.tvn24.pl

Do tragedii doszło w poniedziałek po południu w Oleśnicy (woj. dolnośląskie), na ul. Moniuszki.

Jak poinformowała st. sierż. Aleksandra Pieprzycka z KPP w Oleśnicy, "ze wstępnych ustaleń wynika, że 37-letnia kierująca fordem focusem potrąciła chłopca, który w niedozwolonym miejscu wtargnął na jezdnię. Chwilę później dziecko potrącił nadjeżdżający z przeciwnej strony kolejny samochód, kierowany przez 33-latkę".

Obie kierujące były trzeźwe i nie zostały zatrzymane.

Szpital odmówił przyjęcia dziecka

Uniwersytecki Szpital Kliniczny przy ul. Borowskiej we Wrocławiu odmówił przyjęcia rannego dziecka, które było transportowane śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dyrektor placówki, Bogusław Beck, tłumaczył, że na dyżurze był tylko jeden neurochirurg.

"Do operacji dziecka potrzeba dwóch. Ściągnięcie go zajęłoby około 40 minut" - mówił Beck.

Zdaniem szpitala, ośmiolatek szybciej by otrzymał pomoc w innej placówce.

Julian Jakubaszko, były konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej uważa, że nie było to właściwe postępowanie. Według niego procedura przewiduje, że w takim wypadku podczas operacji, do przyjazdu właściwego lekarza, może asystować chirurg. Konsultant powiedział, że centrum urazowe przy Borowskiej powinno przyjąć pacjenta.

Stan ośmiolatka był bardzo ciężki. Dziecka nie udało się uratować.

Przekazanie dziecka do innego szpitala "efektem konsensusu"

Bogusław Beck dodał, że według informacji posiadanych przez szpital, "w dniu zdarzenia Szpitalny Oddział Ratunkowy został powiadomiony przez koordynatora ratownictwa medycznego, że zespół LPR transportuje dziecko wymagające interwencji neurochirurgicznej". Według słów dyrektora, SOR miał odpowiedzieć, że w tym dniu ostry dyżur neurochirurgiczny sprawował inny szpital i odesłał dziecko właśnie do tej placówki.

"Decyzja o przekazaniu dziecka do innego szpitala była efektem konsensusu pomiędzy moimi lekarzami, a LPR-em" - mówił dyrektor i podkreślił, że proces zebrania zespołu trwałby dłużej niż transport pacjenta do innej placówki. Jego zdaniem sprowadzenie drugiego neurochirurga mogłoby trwać 30-40 minut. Przewiezienie ośmiolatka do drugiej placówki trwało kilkanaście minut.

Zmiana decyzji po wylądowaniu

Według LPR szpital najpierw wydał zgodę na przyjęcie pacjenta, a dopiero po wylądowaniu śmigłowca poinformował o tym, że nie ma dyżuru neurochirurgicznego i odesłał dziecko do Szpitala Wojskowego przy ul. Weigla.

"O godzinie 17:27 ratownik dyżurny LPR przyjął wezwanie od pogotowia w Oleśnicy do potrąconego ośmiolatka" - relacjonowała rzeczniczka LPR, Justyna Sochacka. "Na miejscu zdarzenia załoga przyjęła informację od koordynatora, że na docelowe miejsce transportu wyznaczono Centrum Urazowe (Szpital Uniwersytecki)" - dodała.

Jak powiedziała Sochacka, śmigłowiec wylądował na lądowisku tego szpitala o 18:17. "Po wyłączeniu silników ratownik dyżurny dowiedział się, że nie ma dyżuru neurochirurgicznego tego dnia w tym szpitalu" - poinformowała. Lekarz koordynator podjął decyzję o transporcie dziecka do innego szpitala. Śmigłowiec ponownie wystartował o 18:28, a po dwóch minutach wylądował na terenie Szpitala Wojskowego.

"Dziwi nas ta sytuacja. Centrum Urazowe powinno być gotowe przez 24 godziny na przyjęcie pacjentów" - skomentowała brak dyżuru neurochirurgicznego Sochacka.

"Czas zawsze gra dużą rolę"

Marzena Kasperska, rzeczniczka prasowa IV Wojskowego Szpitala Klinicznego przy ul. Weigla, do którego trafił chłopczyk z Borowskiej powiedziała, że o godzinie 18:30 do szpitala przywieziono śmigłowcem LPR dziecko w bardzo ciężkim stanie. "Rozpoczęła się walka o jego życie, był reanimowany półtorej godziny" - relacjonowała rzeczniczka. Ośmiolatek miał obrażenia wielonarządowe i nie udało się go uratować.

Zapytana o to, czy gdyby dziecko przeżyło i trafiło do szpitala wcześniej powiedziała, że "w takich wypadkach czas zawsze gra dużą rolę". Podkreśliła jednak, że to, czy dziecko udałoby się uratować, wyjaśni prokuratura.

Drugi taki przypadek w ciągu tygodnia

Jak powiedziała Rzeczniczka Praw Pacjenta, Krystyna Kozłowska, to już drugi przypadek w ciągu tygodnia, kiedy Szpital Uniwersytecki odsyła pacjenta. "Co tam się dzieje? Czy nikt nie ma nad tym nadzoru?" - pyta. Kozłowska wszczęła swoje postępowanie w tej sprawie, ale określa współpracę ze szpitalem jako "bardzo trudną", ponieważ placówka odmawiała dostępu do dokumentacji.

Według niej "nie może być tak, że pacjenci są odsyłani. Jeśli szpital nie może przyjąć pacjenta, bo jest placówką o niższej referencyjności, to takiego pacjenta powinien zabezpieczyć i dopiero przekazać do innego szpitala". Czytaj więcej.

Do sprawy odniosła się również Joanna Mierzwińska, rzeczniczka dolnośląskiego Narodowego Funduszu Zdrowia. Podkreśliła, że ośrodki urazowe są po to powołane, żeby umożliwiać szybką diagnostykę i leczenie pacjentów urazowych, np. po wypadkach komunikacyjnych. "To było najbardziej odpowiednie miejsce, żeby przyjąć tego pacjenta" - powiedziała. Czytaj więcej na tvn24.pl

Dyrektor USK na dywaniku u wojewody

Dzisiaj przed południem Tomasz Smolarz, wojewoda dolnośląski wezwał na dywanik dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Zlecił kontrolę w szpitalu. Sprawę wyjaśniać będzie również Narodowy Fundusz Zdrowia oraz prokuratura. "Współpracujemy z prokuratorem i wszystkie dokumenty oczywiście przekażemy w toku postępowania wyjaśniającego" - mówił po spotkaniu dyrektor szpitala. Podkreślił, że lekarze wyszli do pacjenta do helikoptera i "podjęli taką a nie inną decyzję".

Wojewoda dolnośląski był zachowawczy w wygłaszaniu jakichkolwiek sądów. "Jestem przekonany o tym, że cała akcja przebiegała prawidłowo i nie ma zastrzeżenia do systemu. Odbywało się to wszystko w minutach. Czas podejmowania pewnych czynności do ich realizacji był bardzo krótki. W związku z tym, trudno jest arbitralnie ocenić, kto tutaj zawinił" - tłumaczył. Dodał, że dopiero śledztwo prokuratorskie będzie w stanie to stwierdzić.

Wojewoda wyjaśnił, że obsługa neurochirurgiczna była rotacyjna. „Trudno, żeby w każdym szpitalu była możliwość przyjęcia pacjenta we wszystkich specjalizacjach" - mówił.

Szpital wydaje oświadczenie

Po południu na stronie internetowej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego pojawiło się oficjalne oświadczenie. Przedstawiciele szpitala wyjaśniają, że "lekarze USK nie odmówili pomocy dziecku w stanie ciężkim, przetransportowanemu przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe".

Tłumaczą, że lekarz SOR przed lądowaniem śmigłowca LPR przekazał koordynatorowi ratownictwa informację, że pacjent powinien być transportowany do IV Wojskowego Szpitala Klinicznego. CZYTAJ WIĘCEJ.

Doszło do przestępstwa?

"Natychmiast po otrzymaniu informacji o zgonie chłopca i z uwagi na to, że nie został przyjęty do innego szpitala, prokuratura wszczęła postępowanie" - poinformowała Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Śledztwo ma wyjaśnić, czy doszło do przestępstwa i bezpośredniego narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia.

Autor: gk,js/dw

Ważny temat?

Podziel się!

Ważny temat?

Podziel się!

Czekamy na Wasze:

Pozostałe wiadomości

Gradobicie przeszło we wtorek nad Majorką. Przez około godzinę nad północną częścią wyspy szalała burza z ulewnym deszczem. Zmiana pogody zaskoczyła żeglarzy przepływających w pobliżu miejscowości Alcudia, w tym Reporterkę 24. Jej relację otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Gradobicie na Majorce. "Nagle zrobiło się czarno, zaczął padać rzęsisty deszcz"

Gradobicie na Majorce. "Nagle zrobiło się czarno, zaczął padać rzęsisty deszcz"

Źródło:
Kontakt 24, Cronica Balear

Burza z gradem przeszła w poniedziałek po południu nad Gnieznem. Na ulicach miasta zrobiło się biało od gradzin, a strażacy wyjeżdżali do akcji kilkaset razy. Padał też silny deszcz, który doprowadził do wielu podtopień i zalań. W urzędzie miejskim odbyło się spotkanie sztabu kryzysowego, a na wtorek zaplanowane jest szacowanie strat po nawałnicy. Skalę zjawiska widać na nagraniach i zdjęciach, które otrzymaliśmy także na Kontakt 24.

Nawałnica w Gnieźnie. Sztab kryzysowy, dywany gradu, zalane auta

Nawałnica w Gnieźnie. Sztab kryzysowy, dywany gradu, zalane auta

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24, tvnmeteo.pl

Rower jest pożyczony, a cel bardzo ambitny - przyjechać z Wrocławia do Lizbony. Maciej Pelc wyruszył w podróż przez Europę, aby zebrać pieniądze na operację starszego brata. Przejedzie osiem państw, sumie 4500 tysiąca kilometrów. - Jadę, sił mi nie brakuje. Z tyłu głowy mam to, że robię to w słusznym celu - powiedział w TVN24.

Jedzie na pożyczonym rowerze, zbiera pieniądze na operację brata. "Jeżeli będzie trzeba, przejadę świat dookoła"

Jedzie na pożyczonym rowerze, zbiera pieniądze na operację brata. "Jeżeli będzie trzeba, przejadę świat dookoła"

Źródło:
TVN24

W niedzielę Lotnisko Chopina zostało otwarte godzinę później niż normalnie. W związku z tym kilkanaście lotów skierowano do innych miast, były też opóźnienia. Dlaczego?

Lotnisko Chopina zostało otwarte godzinę później

Lotnisko Chopina zostało otwarte godzinę później

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt 24

Wypadek w Jaktorowie w powiecie grodziskim (Mazowieckie). Kierująca autem osobowym uderzyła w samochodzik elektryczny, którym jechały dwie dziewczynki. Nikt nie ucierpiał.

Dziewczynki jechały dziecięcym samochodzikiem elektrycznym. Zostały potrącone

Dziewczynki jechały dziecięcym samochodzikiem elektrycznym. Zostały potrącone

Źródło:
Kontakt 24, tvnwarszawa.pl

Ogromna wirująca kolumna piasku przemknęła przed jednym z hoteli w Jakuszycach (województwo dolnośląskie). Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie z monitoringu, na którym ją widać. To tak zwany diabełek pyłowy.

"Małe tornado przed hotelem". Nagranie

"Małe tornado przed hotelem". Nagranie

Źródło:
Kontakt 24

Dwa pożary na prywatnym, nieogrodzonym terenie w Świętochłowicach (woj. śląskie). Ogień został szybko opanowany. - Na wysypisku znajdują się śmieci w workach, odpady budowlane, gruz, styropian, tworzywa sztuczne - wymienia strażak, który był na miejscu i podejrzewa podpalenie. Kłęby dymu widać było w sąsiednich miastach.

Ogień na kolejnym wysypisku. Straż: to podpalenie

Ogień na kolejnym wysypisku. Straż: to podpalenie

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

W centrum Częstochowy w zaparkowanym samochodzie jeden z przechodniów zauważył koziołka. Auto stało w słońcu, mężczyzna postanowił więc wybić szybę, by uratować zwierzę. Okazało się, że kierowca znalazł koziołka przy drodze i go zabrał. Prawdopodobnie zwierzę zostało potrącone. Zajęli się nim pracownicy jednego ze schronisk. Informację i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24.

"Usłyszał niepokojące stukanie" i zobaczył w aucie koziołka

"Usłyszał niepokojące stukanie" i zobaczył w aucie koziołka

Źródło:
tvn24.pl

Na wewnętrznym parkingu przy ulicy Krasińskiego w Szczecinie doszło do pożaru dwóch aut osobowych. Samochody spaliły się całkowicie. Nie było osób poszkodowanych. Ogień gasił jeden zastęp straży pożarnej. Nagranie z pożaru otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Na parkingu spłonęły dwa auta. Nagranie

Na parkingu spłonęły dwa auta. Nagranie

Źródło:
tvn24.pl

Nie żyje kobieta, która została potrącona przez samochód ciężarowy. 24-latka przechodziła przez przejście dla pieszych na ul. Sienkiewicza w Słupsku (woj. pomorskie). Zginęła na miejscu.

24-latka potrącona przez samochód ciężarowy. Zmarła na miejscu

24-latka potrącona przez samochód ciężarowy. Zmarła na miejscu

Źródło:
PAP

W okolicach Ustki w poniedziałek znaleziono martwą fokę. Pierwszą informację na ten temat i zdjęcia otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Martwa foka na plaży w okolicach Ustki

Martwa foka na plaży w okolicach Ustki

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Ogromny pożar w Siemianowicach Śląskich. Ogień pojawił się w piątek na terenie składowiska odpadów. Kłęby czarnego dymu widać było z kilku kilometrów. Pożar jest opanowany, strażacy przelewają teren wodą, badają jakość powietrza. Podczas akcji gaszenia pożaru poszkodowanych zostało dwóch strażaków - jeden z nich trafił do szpitala.

Dwóch strażaków poszkodowanych, trwa dogaszenie pożaru składowiska odpadów

Dwóch strażaków poszkodowanych, trwa dogaszenie pożaru składowiska odpadów

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, PAP

Dziecko w wieku przedszkolnym spacerowało samotnie w Zielonej Górze. Jak przekazała policja, wyszło niezauważone z przedszkola. Sprawę będzie wyjaśniać policja. Pierwszą informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Dziecko wyszło niezauważone z przedszkola w Zielonej Górze. Sprawą zajmuje się policja

Dziecko wyszło niezauważone z przedszkola w Zielonej Górze. Sprawą zajmuje się policja

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt 24

Zarząd Transportu Miejskiego informował o utrudnieniach dla pasażerów na ulicy Woronicza. Dla dwóch linii tramwajowych wyznaczono objazdy.

Na Mokotowie wykoleił się tramwaj

Na Mokotowie wykoleił się tramwaj

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Poniedziałek przyniósł części kraju gwałtowną aurę. Pojawiły się burze, którym towarzyszył silny wiatr. Na Pomorzu wiało tak mocno, że drzewo spadło na tory. Konieczna była interwencja strażaków. Materiały z burzowego poniedziałku otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Drzewo spadło na tory. Gwałtowne burze w Polsce

Drzewo spadło na tory. Gwałtowne burze w Polsce

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Niedziela przyniosła części kraju burze. Wiał też silny wiatr, który spowodował, że nad drogą ekspresową pod Szczecinkiem pojawiła się potężna chmura piasku. Nagranie otrzymaliśmy na Kontakt 24.

"Było widać lekką panikę". Tumany piachu nad drogą ekspresową pod Szczecinkiem

"Było widać lekką panikę". Tumany piachu nad drogą ekspresową pod Szczecinkiem

Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

W Wilanowie doszło do kolizji auta osobowego ze słupem sygnalizacji świetlnej. Kierowca opuścił samochód jeszcze przed przybyciem służb.

Nie wyrobił się na zakręcie, wpadł na sygnalizator

Nie wyrobił się na zakręcie, wpadł na sygnalizator

Źródło:
tvnwarszawa.pl