"Zanurkował" w studzience i wyciągnął kotka
Pierwsze zgłoszenie o miauczeniu, które dochodziło z jednej ze studzienek na ul. Witosa, otrzymała straż miejska. Jak wyjaśnił nam mł. bryg. Jarosław Wasylik, rzecznik sieradzkiej straży pożarnej, strażnicy miejscy nie mogli sami dostać się do zwierzaka.

Ranna sarna wpadła do rzeki. Uratowali ją strażacy
- Na miejsce pojechał jeden zastęp i faktycznie, ze studzienki słychać było miauczenie - relacjonował strażak. Jak tłumaczył, kota zlokalizowano przy pomocy tzw. kamery wziernikowej. - To obiektyw umieszczony na długim przewodzie, który pozwala zajrzeć w tak niedostępne miejsca - mówił. Dzięki niej, nad lustrem wody na jednej z rur ściekowych, strażacy dostrzegli małego kota.
Głową w dół
- Wybrano jednego ze strażaków, który odpowiadał gabarytami i opuścili go głową do dołu - opisywał mł. bryg. Wasylik. - Po chwili wyciągnął małego kota - dodał.
- Nie zdarzyło mi się, żebym do studzienki nurkował głową w dół po jakiekolwiek zwierzę. To była pierwsza moja taka akcja - powiedział serwisowi "Sieradz to my" Arkadiusz Gałęzowski, strażak, który uratował zwierzaka.
Jak tłumaczył rzecznik, zwierzę przekazano straży miejskiej. - Z tego co mi wiadomo, kot był cały, jedynie przemoczony i bardzo przestraszony - podsumował akcję strażak.