Mieszkaniec Krakowa w drodze do pracy zauważył bawiącą się czymś na chodniku srokę. Kiedy podjechał bliżej, ptak odleciał, a oczom krakowianina ukazał się wycieńczony nietoperz. Nagranie i informację z tego zdarzenia otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Pan Jarek jechał na hulajnodze ulicą Skawińską, kiedy zobaczył w oddali srokę i "coś" obok niej. Tym czymś okazał się nietoperz. Widząc osłabionego ssaka mężczyzna natychmiast zadzwonił do straży miejskiej, prosząc o pomoc. Strażnicy polecili mu zaczekać na odzew weterynarza.
Ostrożnie, w rękawiczkach krakowianin przełożył zwierzę na podstawę hulajnogi i wiózł je, prowadząc pojazd. Później fragment drogi nietoperz przebył w kasku wyściełanym papierem. - Nie próbował uciekać, piszczał. Leżał na plecach i nie mógł się przewrócić na brzuszek. Może był ogłuszony przez tę srokę. Zabrałem go ze sobą do biura i czekałem na weterynarza. Powiedzieli mi, że w ciągu dwóch godzin weterynarz przyjedzie - opisywał pan Jarek. Ssak został zabrany przez weterynarza, który - według relacji Reportera 24 - stwierdził, że zwierzę "wyliże się".
"Nie każdy gabinet jest przygotowany, by dzikiego pacjenta obsłużyć"
O to, jak mądrze pomagać w tego typu sytuacjach zapytaliśmy Paulinę Kojs, lekarza weterynarii. Jak podkreśliła, godny pochwały jest fakt, że pan Jarek szybko skontaktował się ze strażą miejską, zamiast działać na własną rękę.
- To dość ważne, bo nie każdy gabinet jest przygotowany, by dzikiego pacjenta obsłużyć. Pakowanie szczura lub nietoperza do pudła i zanoszenie go do najbliższego gabinetu weterynaryjnego bez wcześniejszego telefonicznego kontaktu, może tylko wydłużyć czas oczekiwania na pomoc - podkreśliła weterynarz. Czytaj więcej na tvn24.pl
Autor: wini/ks / Źródło: tvn24.pl, Kontakt 24