Zawieszono poszukiwania członka załogi łodzi rybackiej która w poniedziałek rano zatonęła w okolicach Kołobrzegu. Mężczyzna wpadł do Bałtyku. W akcji brała udział m.in. jednostka ratownicza SAR oraz śmigłowiec Marynarki Wojennej. Na pokładzie łodzi, która zatonęła, były cztery osoby. Trzy z nich zostały uratowane przez niemiecki jacht. Pierwszą informację o zdarzeniu otrzymaliśmy od jednego z internautów. "Kiedy podpłynęliśmy okazało się, że to bardzo mała łódka. W wodzie było troje ludzi. Wsadziliśmy drabinki do wody i zaczęliśmy ich wciągać na pokład" - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 jeden z Niemców z jachtu Lord Puck, który wyciągnął z wody troje rozbitków.
Łódź zatonęła 14 mil morskich na północny-wschód od Kołobrzegu. Jak poinformowała Mirosława Więckowska, rzeczniczka Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR), mężczyzna, który wpadł do wody uznawany jest za zaginionego.
W akcji poszukiwawczej brał udział ratowniczy statek Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR 1500 "Szkwał", łódź ratownicza RS-27 z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Kołobrzegu, patrolowiec Straży Granicznej RSG-216, dwa kutry rybackie z Chłopów oraz na zmianę dwa śmigłowce Marynarki Wojennej.
Łącznie przeszukano akwen o powierzchni 25 kwadratowych mil morskich.
Autor: tka//tka