Małego kota, który utknął w studzience kanalizacyjnej w Sieradzu (woj. łódzkie), usłyszeli okoliczni mieszkańcy. Straż miejska, która dostała pierwsze zgłoszenie, wezwała na pomoc strażaków. - Nie zdarzyło mi się, żebym do studzienki nurkował głową w dół - mówił po udanej akcji jeden z nich. Informację i zdjęcia na Kontakt 24 przysłał serwis "Sieradz to my".
Pierwsze zgłoszenie o miauczeniu, które dochodziło z jednej ze studzienek na ul. Witosa, otrzymała straż miejska. Jak wyjaśnił nam mł. bryg. Jarosław Wasylik, rzecznik sieradzkiej straży pożarnej, strażnicy miejscy nie mogli sami dostać się do zwierzaka.
- Na miejsce pojechał jeden zastęp i faktycznie, ze studzienki słychać było miauczenie - relacjonował strażak. Jak tłumaczył, kota zlokalizowano przy pomocy tzw. kamery wziernikowej. - To obiektyw umieszczony na długim przewodzie, który pozwala zajrzeć w tak niedostępne miejsca - mówił. Dzięki niej, nad lustrem wody na jednej z rur ściekowych, strażacy dostrzegli małego kota.
Głową w dół
- Wybrano jednego ze strażaków, który odpowiadał gabarytami i opuścili go głową do dołu - opisywał mł. bryg. Wasylik. - Po chwili wyciągnął małego kota - dodał.
- Nie zdarzyło mi się, żebym do studzienki nurkował głową w dół po jakiekolwiek zwierzę. To była pierwsza moja taka akcja - powiedział serwisowi "Sieradz to my" Arkadiusz Gałęzowski, strażak, który uratował zwierzaka.
Jak tłumaczył rzecznik, zwierzę przekazano straży miejskiej. - Z tego co mi wiadomo, kot był cały, jedynie przemoczony i bardzo przestraszony - podsumował akcję strażak.
Autor: kab//tka