"Pofrunął na firankę, a kiedy miał się już dobrze, odleciał spokojnie przez otwarte drzwi" - napisała na Kontakt 24 internautka, która zabrała do domu w miejscowości Gaśno (woj. mazowieckie) osłabionego dzięcioła. Jak doradza ornitolog, najlepiej w takim przypadku poprosić o pomoc specjalistę. Informację i zdjęcia uwieszonego na firance ptaka otrzymaliśmy na Kontakt 24.
"Leżał bez ruchu na tarasie. Jedynymi oznakami życia były poruszające się oczy" - napisała na Kontakt 24 internautka, która przed domem znalazła osłabionego dzięcioła. Jak napisała, ptak wyglądał na wychłodzonego, dlatego zdecydowała się przynieść go do środka.
"Choć na początku wyglądał na wystraszonego, po chwili uspokoił się. Dziobnął nawet słoninę, którą karmię sikorki" - opisała autorka zdjęć. "Pofrunął na firankę, a kiedy miał się już dobrze, odleciał spokojnie przez otwarte drzwi" - podsumowała.
"Poprośmy o pomoc profesjonalistów"
Chociaż autorka zdjęć wykazała się dobrym sercem, Andrzej Kruszewicz, dyrektor Ogrodu Zoologiczny w Warszawie i ornitolog, radzi, żeby w takich sytuacjach jak najszybciej kontaktować się z odpowiednimi służbami.
- Poprośmy o pomoc profesjonalistów. Powinniśmy zadzwonić do najbliższego ośrodka rehabilitacji ptaków. W Polsce jest ich ponad 50, a ich numery możemy bez problemu znaleźć w internecie - tłumaczy specjalista. - Odradzam zabierania ptaka do domu, ponieważ mógłby nie wytrzymać różnicy temperatur podczas takich mrozów - wyjaśnił ornitolog.
Na pytanie, czy zwierzę może być groźne, dyrektor warszawskiego ZOO odpowiada, że nie. - To raczej mało fachowa pomoc może zaszkodzić dzięciołowi - dodaje.
Jak podpowiedział specjalista, mieszkańcy Warszawy, którzy spotkają wychłodzone zwierzę, powinni kontaktować się z Ekostrażą, która np. dzięcioła zabierze do ptasiego azylu. W przypadku innych miejsc i zwierząt najlepiej kontaktować się z lokalnymi towarzystwami ochrony zwierząt lub strażą miejską.
Autor: kab/aw