Do kuriozalnej sytuacji doszło we wsi Sulimierz (woj. zachodniopomorskie). Jak informują mieszkańcy, przedstawiciel firmy InPost, zamiast doręczyć je do adresatów, pozostawił wszystkie przed lokalnym sklepem - niezabezpieczone. Informację dostaliśmy na Kontakt 24.
Niemałe było zaskoczenie właścicielki sklepu znajdującego się w Sulimierzu, wsi, w której na co dzień mieszka około 700 mieszkańców. Po otworzeniu lokalu do środka wszedł jeden z klientów trzymając w ręku plik z listami, mówiąc, że leżały na skrzynce przed sklepem.
- Kiedy o piątej rano otwierałam sklep, nie zauważyłam, że listy leżą na skrzynce pocztowej. Dostrzegł je klient, który przyszedł na zakupy - powiedziała w rozmowie z Kontaktem 24 sklepikarka.
Kilkadziesiąt zostawionych listów
Jak tłumaczyła, przed sklepem pozostawiono kilkadziesiąt listów z banków, od ubezpieczycieli oraz rachunki za media. - Nie było ich tam, gdy zamykałam sklep w piątek. Mogły leżeć przez całą noc. Miał do nich dostęp każdy i w ogóle nie były zabezpieczone - tłumaczyła oburzona sytuacją kobieta.
Sklepikarka postanowiła listy zachować i rozdać ludziom, którzy przychodzili na zakupy. - Zrobiłam listę adresatów i oddając korespondencję prosiłam o pokwitowanie - tłumaczy sklepikarka.
Policja wyjaśnia sprawę
Sprawą zbulwersowani są mieszkańcy, którzy postanowili o sprawie poinformować policję.
- Policja zabezpieczyła 19 z około 60 pozostawionych listów, zostaną przekazane przedstawicielowi firmy - mówi st. asp. Agnieszka Strzemecka z KPP w Myśliborzu.
- W trakcie przesłuchania osoba odpowiedzialna za rozwożenie korespondencji tłumaczyła, że popsuł się jej samochód. Z relacji kuriera firmy InPost wynika, że pozostawił listy przed sklepem, by jego pracownik mógł rozdać je mieszkańcom - wyjaśnia policjantka.
Autor: mg/aw