Ewakuacją o 5 nad ranem i akcją ściągania jachtu z mielizny w Zatoce Puckiej zakończyły się poszukiwania niemieckich surferów, prowadzone przez trzech ochotników. Mężczyźni zostali przewiezieni od razu na ląd, jednak musiała minąć doba, aby łódź została odholowana do portu w Jastarni. Informację i zdjęcia przesłała na Kontakt 24 @MMM.
Surferzy z Niemiec - 23-latek i 20-latka - mieli w sobotę wieczorem zwrócić ekwipunek do wypożyczalni w Chałupach. Nie pojawili się, co wzbudziło podejrzenia personelu, który zawiadomił o tym służby. Rozpoczęto poszukiwana na terenie akwenu Zatoki Puckiej. O POSZUKIWANIACH SURFERÓW WIĘCEJ CZYTAJ NA TVN24.PL
Wypadek podczas poszukiwań
Do sobotnio-niedzielnej nocnej akcji przyłączyli się ochotnicy z jachtu Dos Mares II. Podczas poszukiwań doszło jednak do wypadku. "Ok 4.30-5.00 nad ranem łódź wpadła na podwodną przeszkodę" - powiedział w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 kapitan Mariusz Miękoś. W obawie o to, że kadłub jest uszkodzony podjął decyzję o osadzeniu łodzi na pobliskiej mieliźnie.
Straż w ciągu kilkunastu minut ewakuowała załogę i przetransportowała na ląd - dowiedzieliśmy się w Morskim Ratowniczym Centrum Koordynacyjnym w Gdyni.
"Po podkopaniu i przy pomocy pompy wodnej udało się "odkleić" łódź od dna" - powiedział nam kpt. Miękoś. W akcji na miejscu pomagały dwie motorówki i asekurujący jacht motorowy. "Po godz. 14 jacht wpłynął do portu w Jastarni" - dodał.
Zaginęli czy uciekli?
Tymczasem młodzi ludzie mogli wcale nie zaginąć. Policja dotarła do świadków, którzy widzieli, jak pakują sprzęt surferski do samochodu, a następnie odjeżdżają. Zanim pojawiła się informacja o ich zaginięciu skorzystali z innej wypożyczalni, do której także nie zwrócili ekwipunku - ustalili policjanci.
Autor: ap/rs