Odłowiono ostatnie sztuki martwych ryb z Jeziora Koskowickiego niedaleko Legnicy (Dolnośląskie). Najnowszy bilans mówi o prawie czterech tonach śniętych sumów, sandaczy, płoci, tołpyg oraz innych gatunków. Powołany został sztab kryzysowy, który rozważy jak przywrócić życie w akwenie. Zdjęcia i informacje otrzymaliśmy na Kontakt 24.
W zeszłym tygodniu informowaliśmy, że z jeziora wyłowiono ponad dwie tony śniętych ryb.
To efekt przyduchy (niski poziom tlenu w wodzie), spowodowanej wysokimi temperaturami, brakiem dopływu wody, a także dużej ilości glonów. Po zbadaniu próbek wody inspektorzy ochrony środowiska stwierdzili, że do masowego śnięcia doszło z przyczyn naturalnych.
Nie wszystkie ryby dało się wyciągnąć z wody. Mniejsze płotki czy leszczyki pozostały w trzcinach, gdzie ulegają rozkładowi. Inne jeszcze nie wypłynęły na powierzchnię. Wiadomo było, że to nie koniec działań w tym jeziorze.
"Najgorsze za nami"
We wtorek wędkarze kolejny raz wypłynęli swoimi motorówkami, aby zebrać tyle, ile się uda.
- Wyszła z tego spokojnie ponad tona. Same tołpygi i sumy, po 40-50 kilogramów. Razem daje to prawie cztery tony - przyznał Mariusz Ból z legnickiego okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego.
Zwołany został sztab kryzysowy, w skład którego wchodzą przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wojewody, starostwa powiatowego, czy Wód Polskich. Odbędzie się debata jak pomóc rezerwatowi przyrody.
- Odbędą się odłowy kontrolne. Ichtiolodzy zajmą się zbadaniem stanu wód, jakie ryby przeżyły i w jakich proporcjach należy zarybić jezioro na nowo - tłumaczył Mariusz Ból. - Najgorsze za nami. Ostatnio padało przez dwa dni, poziom jeziora podniósł się o 10 centymetrów. Martwe ryby już nie wypływają - podkreślił.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław