"Wylądował w taki sposób, jakbyśmy lądowali na kołach. Miękko. Nie czuliśmy uderzenia" - relacjonuje Dominik, pasażer Boeinga 767, który we wtorek po południu lądował awaryjnie na warszawskim lotnisku im. Fryderyka Chopina. W rozmowie z redakcją Kontaktu 24 opisuje, co się działo na pokładzie maszyny i jak pasażerowie przeżyli najbardziej krytyczne momenty lądowania Boeinga. W środę Dominik był także gościem poranka w TVN 24, gdzie ze szczegółami opisał dramatyczne chwile tuż przed i po lądowaniu.
Jak mówił Dominik w rozmowie z redakcją Kontaktu 24, pasażerowie po starcie z Newarku nie widzieli nic o tym, że finał ich lotu będzie tak dramatyczny. "Lecieliśmy nad Atlantykiem, to był nocny lot więc tak naprawdę większość osób go przespała. O problemach zostali poinformowani przez pilota na krótko przed lądowaniem. Potem stewardesy zaczęły instruować pasażerów, co powinni robić i jak się mają zachowywać. Wtedy już wiedzieliśmy, że sytuacja jest poważna. Po kolei robiliśmy, co pokazywały. Mówiły, że trzeba włożyć głowę między kolana, zdjąć buty" - opisuje pasażer lotu nr 116. Potem wszyscy czekali już tylko na lądowanie.
"Poczuliśmy smród ognia, dymu"
Dominik nie ukrywa, że atmosfera na pokładzie samolotu była nerwowa. "Ludzie byli roztrzęsieni, niektórzy płakali" - relacjonuje. Jak mówi, pilot przeprowadził lądowanie idealnie. "Wylądował w taki sposób, jakbyśmy lądowali na kołach. Miękko. Nie czuliśmy uderzenia" - opisuje. Potem rozległy się gromkie brawa dla bohaterskiej załogi i komunikat o ewakuacji pasażerów.
"Dopiero potem, wiedząc, że już jesteśmy na ziemi, poczuliśmy smród ognia, dymu. Wychodząc, zobaczyliśmy to żelastwo i zdaliśmy sobie sprawę z niebezpieczeństwa" - tak pasażer relacjonuje pierwsze chwile po wylądowaniu.
Mężczyzna nie kryje wdzięczności i szacunku dla załogi i wszystkich ludzi odpowiedzialnych za akcję ratunkową. "Wielkie brawa należą się całej załodze i służbom odpowiedzialnym za przygotowanie lotniska" - podsumowuje.
Autor: aj,ak,mmt//ja,jaś