Od kilku dni mieszkańcy Świdnicy (Dolnośląskie) i okolic wypatrują sarny. Chcą ją złapać, bo ma na głowie plastikowy pojemnik i pilnie potrzebuje pomocy. - Ta sytuacja dobitnie pokazuje, że każdy śmieć to pułapka dla zwierząt - podkreślają leśnicy. Nagranie oraz pierwszą informację o sarnie otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Zwierzę zauważył pan Tadeusz, jeden z mieszkańców Świdnicy w środę wieczorem.
Jak mówił w rozmowie z portalem tvn24.pl, jego posesja graniczy z polami i łąkami, sarny to dla niego częsty widok. - To, co zobaczyłem tamtego wieczora, było przerażające - przyznał.
Mężczyzna powiedział, że sarna miała głowę uwięzioną w plastikowej butelce. - Pomyślałem, że pomogę jej się uwolnić - opowiadał i dodał, że zwierzę prawdopodobnie go nie słyszało.
Pojawia się i znika
Pan Tadeusz powiedział, że udało mu się podejść na odległość około trzech metrów od sarny, wtedy jednak zwierzę uciekło. - Zadzwoniłem do straży miejskiej. Strażnicy pojawili się na miejscu. Szukaliśmy jej kilkadziesiąt minut. Bezskutecznie. Zauważyliśmy ją dopiero, gdy kończyliśmy działania. Wtedy zadzwoniliśmy po weterynarza - relacjonował.
Kiedy lekarz przyjechał na miejsce, zwierzęcia już nie było. Sarna pojawiła się jeszcze na chwilę, ale później ponownie uciekła. Zapadł zmrok, dlatego dalsze poszukiwania były niemożliwe. - Postanowiliśmy czekać do rana. W międzyczasie powiadomiłem lokalne media. Informacja w nich w zamieszczona wywołała natychmiastową reakcję mieszkańców - przyznał pan Tadeusz.
Mieszkańcy na tropie sarny
Dzień później sarnę zauważyła pani Dominika, która nagranie ze zwierzęciem przesłała na Kontakt 24. - Leżała na polu, tuż obok obwodnicy. Wyglądała, jakby nie miała siły się podnieść. Zadzwoniłam po straż miejską - relacjonowała kobieta. I tym razem sarna pozostała nieuchwytna. W kolejnych dniach ochotnicy szukali zwierzęcia przez kilkanaście godzin.
Nie wiadomo, jak sarna znalazła się w pułapce. Są jednak pewne podejrzenia. Jak przypuszcza pan Tadeusz, być może zwierzę wypatrzyło butelkę podczas upałów, kiedy zebrała się w niej woda lub coś, co sarna uznała za smakowity kąsek.
- Wsadziła łeb do środka plastikowego pojemnika, a ten zahaczył się jej o głowę aż po szyję. Na szczęście, butelka jest rozcięta z boku, więc dzięki temu zwierzę może oddychać - tłumaczył, i wyraził nadzieję: "może sama się oswobodziła".
"Każdy śmieć to potencjalne zagrożenie"
Od kilkudziesięciu godzin zwierzęcia nikt nie widział. Jednak to nie oznacza końca poszukiwań. Mają być prowadzone jeszcze przez kilka kolejnych dni.
- Często widzimy obrazki pokazujące zaśmiecone oceany i cierpiące z tego powodu zwierzęta. Tymczasem mamy to na swoim własnym podwórku. To pokazuje nam, że nie powinniśmy wyrzucać śmieci do lasu - podkreśliła Malwina Boncol z Nadleśnictwa Świdnica.
Jak przyznała, dzikie wysypiska to w Polsce wciąż ogromny problem. - Każdy śmieć to potencjalne zagrożenie dla lasu i pułapka dla zwierząt - podkreśliła Malwina Boncol.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław