Do eksplozji doszło na jednym z przystanków przy ulicy Kościuszki we Wrocławiu. Jak informuje tamtejsza straż pożarna, podejrzany pakunek z jednego z autobusów wyniósł kierowca. Jedna osoba została lekko ranna. Policjanci informują, że wytypowano już osobę, która mogła zostawić pakunek w autobusie. Ładunek miał być wyposażony w zapalnik czasowy. Pierwszą informację dostaliśmy na Kontakt 24.
Pierwszą informację otrzymaliśmy około godz. 14. Potwierdza ją wrocławska straż pożarna.
- Doszło do wybuchu - informuje kpt. Remigiusz Adamańczyk, rzecznik komendy miejskiej wrocławskiej straży pożarnej. Pakunek podłożono w autobusie linii 145. Jak informuje internauta, który przysłał nam nagranie, był on w reklamówce. - Kierowca autobusu wyniósł ten pakunek, wtedy nastąpił wybuch - relacjonuje strażak.
Jak potwierdza Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka wrocławskiego MPK, jedna osoba została trafiona odłamkiem i jest lekko ranna.
- Prawdopodobnie była to mieszanka elementów metalowych i środków wybuchowych. Dzięki przytomności kierowcy uniknęliśmy tragedii - relacjonowała.
W akcji pirotechnicy
Jak mówił na antenie TVN24 mł. bryg. Krzysztof Gielsa z wrocławskiej straży, kierowca autobusu zauważył około 3-litrowy pojemnik, który wyglądał jak szybkowar. - Kierowca zatrzymał pojazd, by wynieść pojemnik na zewnątrz. Wtedy doszło do niewielkiej eksplozji - tłumaczył.
Pojemnik, przypominający garnek, nie uległ zniszczeniu. Teraz specjaliści będą musieli sprawdzić, czy wybuch był wynikiem reakcji chemicznej, czy działaniem materiałów pirotechnicznych. Jak informuje strażak, kierowca nie został poszkodowany.
Policja: sytuacja jest opanowana
- Sytuacja jest opanowana. Wyjaśniamy wszelkie okoliczności tej sprawy - informował asp. sztab. Łukasz Dutkowiak z biura prasowego dolnośląskiej policji.
Przed godziną 16 asp. sztab. Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji, w rozmowie z reporterką TVN24 powiedział, że funkcjonariusze wytypowali już osobę, która mogła zostawić w autobusie wybuchowy pakunek. - Na razie możemy powiedzieć tylko tyle, że policjanci prowadzą intensywne czynności, by do tej osoby dotrzeć - przyznał Petrykowski.
"Porzucił reklamówkę i wyszedł"
Jak ustalił Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl, mężczyzna w kapturze wszedł do autobusu, porzucił reklamówkę i wyszedł. Scena miała zostać zarejestrowana przez zainstalowaną w pojeździe kamerę. Według najnowszych informacji, ładunek miał być wyposażony w zapalnik czasowy.
Całą sprawę przejął wydział zamiejscowy ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Śledztwo wszczęto ws. usiłowania zabójstwa wielu osób.
Autor: ank,kab/aw