"Sytuacja zmienia się dynamicznie, co budzi moje przerażenie. Ratownicy pracują intensywnie w poszukiwaniu ciał, sądzę, że będzie ich coraz więcej, choć chciałbym, żeby było inaczej" - pisze Reporter 24 Cezary Treda, który nadal przebywa w Sendai w centralnej części Japonii.
Miasto jest tym, które najbardziej ucierpiało w trzęsieniu, a fala tsunami, która przyszła później, praktycznie zmiotła je z powierzchni ziemi. Ci, którzy przeżyli kataklizm, uciekli z miasta w obawie przed napromieniowaniem związanym z uszkodzeniem elektrowni atomowej Fukushima. Dziś Sendai to opustoszałe zgliszcza, a ogrom zniszczeń widać na zdjęciach zrobionych przez Reportera 24.
"Uciekają wyprawieni jak na wojnę"
Od kilku dni trwa ewakuacja ludności ze zniszczonych terenów. "Prawie wszyscy opuścili Sendai. Właśnie dostałem informację, że jest tu jeszcze jedna Amerykanka i Filipińczycy, których ambasada jeszcze nie ewakuowała. To są wyjątki, bo dziś dosłownie przez chwilę rozmawiałem z moimi sąsiadami, Japończykami, którzy stąd uciekali. Wyprawieni byli jak na wojnę, w kaskach, maskach, z jedzeniem i wodą. Jechali do Kanagawy" - pisze Cezary Treda.
"Kilometrowe kolejki"
Dziś Cezary Treda spotkał się z ekipą TVN, która przyjechała do Sendai. Jutro najprawdopodobniej opuści miasto, ale jak podkreśla, nieliczni którzy zdecydują się zostać będą mieli duże problemy z dostępem do żywności.
"W sklepach kolejki prawie kilometrowe. Choć przyszły dostawy, to bardzo skąpe" - pisze Reporter 24.
"Zniszczenia w pasie tsunami robią przygnębiające wrażenie. Jechałem rowerem i patrzyłem na drogę i okolice. Widziałem twarze ludzi, którzy ze smutkiem patrzyli na miejsca, gdzie były ich domy. Niektórym z oczy płynęły łzy. Słodki piesek kręcił się po ruinach w poszukiwaniu swojego domu i pana" - relacjonuje Reporter 24.
Autor: ja//ŁUD