Australia nie należy do krajów często odwiedzanych przez Polaków, głównie z powodu odległości. Gdy jednak jest się już na miejscu, trzeba zobaczyć to, z czego słynie. Reporterka 24 wspomina kangury skaczące na wolności, koalę ignorującego podziwiających go turystów oraz wiele niezwykłych miejsc, które zapadły jej w pamięci. Z wielką sympatią pamięcią przywołuje pogodnych, uśmiechniętych ludzi. Przeczytaj relację Reporterki 24 i poczuj się, jakbyś zwiedzał Australię.
TY RÓWNIEŻ UDAŁEŚ SIĘ W CIEKAWĄ PODRÓŻ? A MOŻE MIESZKASZ ZA GRANICĄ? CZEKAMY NA TWOJĄ RELACJĘ. DOŁĄCZ DO GORĄCEGO TEMATU I #POKAZNAMSWIAT
Lista krajów, które Reporterka 24 Karolina marzyła, by zobaczyć, jest długa. Nigdy jednak nie zakładała, że uda się jej polecieć do Australii. Niewypowiedziane marzenie ziściło się w marcu tego roku.
- Jeszcze dwa lata temu, gdyby ktoś mnie zapytał jakie kraje chcę odwiedzić wymieniłabym Birmę, Kambodżę, Filipiny, Meksyk, RPA, USA czy Iran... Najprawdopodobniej mogłabym wymienić większość państw świata, ale nie Australię. Dlaczego? Przecież to tak daleko. Drugi koniec świata. Samolotem leci się dwa dni, a na sam bilet lotniczy musiałabym zbierać kilkanaście miesięcy. Rok temu okazało się, że na 12 miesięcy wyjeżdża do Australii znajoma. Nagle Australia stała się bliższa, mogę napisać nawet, że na wyciągnięcie ręki - relacjonuje Karolina.
Wyjazd do bardzo odległej Australii stał się realny.
- Każdy pytał czy jadę. Odpowiadałam: powiem, że jadę, jak kupię bilety. Trafiła się świetna promocja - bilety kupione. Dla mnie i mojego chłopaka. Znajomi pytali: to co, jednak jedziecie? Odpowiadałam: jak wejdę do samolotu, to powiem, że jadę. Długo nie mogłam oswoić się z myślą, że tam będę. W końcu udało nam się wejść do samolotu i po 24h podróży byliśmy już w Sydney - opowiada Karolina.
Opera nie zachwyciła
Jak się okazało, miejsca, po których Reporterka 24 spodziewała się zachwytu, nie zrobiły na niej spodziewanego wrażenia.
- Pierwsze miejsce, do którego poszliśmy to oczywiście Opera. I tu zaskoczenie. Zero zachwytu. Zero WOW. Czułam się, jakbym widziała ją już kilkukrotnie. Chyba zbyt często oglądałam relacje z sylwestra w Sydney. Następnego dnia przyszedł czas na najpopularniejszą plażę w Sydney - Bondi Beach. A tam kolejne rozczarowanie - woda zimna jak we Władysławowie. Tylko widoki trochę lepsze - puentuje Karolina. Jak podkreśla, więcej rozczarowań już nie było.
Po co jechać do Australii? Żeby zobaczyć kangura
O ile architektura znanej opery na Reporterce 24 wrażenia nie zrobiła, jej serce podbiły zwierzęta. - Musiałam zobaczyć kangury. Nie wróciłabym do Polski, gdybym ich nie widziała. Jednak chciałam zrobić wszystko, aby trafić do miejsca, gdzie żyją sobie na wolności. ZOO, czy jakiś zamknięty rezerwat był ostatecznością - podkreśla.
- Dwie godziny jazdy pociągiem od Sydney jest szpital psychiatryczny. Ów szpital otoczony jest lasem, a w nim na wolności żyją kangury. Po godzinie spaceru i z resztką nadziei w końcu je spotkaliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że je widzę, że mogę je dotknąć. Turyści trafiają do tego miejsca, dlatego te kangury są do ludzi przyzwyczajone i można się do nich nawet przytulać. Trudno opisać frajdę, jaka towarzyszy nawet samemu patrzeniu się na te zwierzaki. Kiedy można je karmić i głaskać, to trudno uwierzyć w swoje szczęście. Przynajmniej ja nie mogłam, ale to może dlatego, że lubię wszystkie zwierzęta - wspomina.
Pingwiny, koale, skrzeczące papugi
Nie tylko kangury podbiły serce Reporterki 24.
- Oprócz kangurów, całkiem przypadkiem będąc na plaży St. Kilda w Melbourne, trafiliśmy na pingwiny. Tu też nie jestem w stanie opisać swojego zachwytu. Nie wiedziałam, że można je zobaczyć w Melbourne. Wiedziałam, że około 140 km od tego miasta jest wyspa, na której można je spotkać. Okazało się, że od pewnego czasu przypływają również do małego portu dla jachtów. I tam, mając szczęście i będąc cierpliwym (czekaliśmy na nie sporo ponad godzinę) można zobaczyć te urocze, malutkie pingwiny - relacjonuje.
Zachwycały mnie wszystkie zwierzęta. Koala, który mimo tłumu turystów, nie zwracał na nikogo uwagi i słodko spał. Papugi, skrzeczące od samego rana i nie dające spać, czarne łabędzie, czy pelikany. Niestety nie udało mi się spotkać delfinów. Przynajmniej mam powód, aby do Australii wrócić - marzy Karolina.
Miejsca i ludzie
Jak przyznaje Reporterka 24, jest miłośniczką plaż i miast położonych nad morzem czy oceanem. Dlatego Australia jest dla niej turystycznym rajem. Zachęca do zobaczenia konkretnych miejsc.
- Great Ocean Road w stanie Wiktoria, a na trasie - piękne Loch Ard Gorge, 12 Apostołów, urokliwe surferskie miasteczka, wspaniałe klify i błękitna woda. Port Stephens, gdzie możecie zobaczyć delfiny, zjeść świeże ryby i owoce morza. Góry Błękitne, i choć przy ich głównej atrakcji, czyli Trzech Siostrach, turystów jest zatrzęsienie, to wystarczy wejść na jedną z bocznych ścieżek, aby zgubić tłum - poleca. - Okolice Sydney ze wspaniałymi plażami i samo Sydney. Bez wielkich tłumów jakich się spodziewałam. Bez zbędnego pośpiechu, a z ogromną radością z życia mieszkańców. Melbourne ze swoim street artem, małymi uliczkami, architekturą i klimatem, który mi osobiście pasuje bardziej niż ten z Sydney. Choć oba miasta są wspaniałe - zachwala.
Słoneczne miasta, pogodni mieszkańcy
Reporterka 24 zwróciła uwagę na zachowanie mieszkańców Australii.
- Sympatyczni ludzie. Każdy wszędzie pyta "jak się masz". Gdy wchodzisz do autobusu kierowca mówi "dzień dobry", a gdy wychodzisz "do widzenia". Wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni. Trudno im się dziwić, gdybym miała tyle słońca, też nie umiałabym się przestać uśmiechać - wspomina.
Polska z perspektywy Australijczyka
- Choć wspomnienia związane z ludźmi mam dobre to spotkała mnie sytuacja, która mnie bardzo zaskoczyła. Kiedy płynęliśmy ferry (wodny tramwaj - świetna sprawa za cenę zwykłego biletu komunikacji miejskiej) zaczął ze mną rozmawiać pan, miał około 50 lat. Od razu zapytał skąd jestem. Odpowiedziałam, że z Polski. "U was wciąż jest komunizm?" - zapytał. Pierwszą moją myślą było, że przez ten australijski akcent znowu nic nie rozumiem, że przecież on nie mógł o to zapytać. Poprosiłam, żeby powtórzył pytanie. Wtedy już nie miałam złudzeń. Pan zapytał o komunizm. Grzecznie odpowiedziałam, że już dawno w Polsce komunizmu nie ma. Pan zadał kolejne pytanie, zapytał czy stolicą Polski jest Praga. Odpowiedziałam, że Warszawa. Na co pan odparł: "aaa Praga jest stolicą Czechosłowacji". Po raz kolejny musiałam wyprowadzić go z błędu. Nie dał za wygraną. Na koniec zapytał czy istnieje jeszcze Jugosławia - przywołuje Karolina.
Koszt wyjazdu
- Przed wyjazdem naczytałam się, że Australia jest droga. Owszem, tania nie jest, ale nie trzeba wygranej na loterii, aby zobaczyć te wszystkie wspaniałe miejsca. Wystarczy, że będziecie robić rozsądne zakupy w supermarketach. Mniej wydawać na alkohol (szczególnie na piwo, które jest bardzo drogie). I rzadziej jeść w knajpach lub wybierać te tańsze, na przykład chińskie czy japońskie, które nie mają nic wspólnego z naszymi "chińczykami" i można w nich super zjeść za niewielkie pieniądze - radzi.
- Zachęcam do traktowania Australii nie jako drugiego końca świata, ale jako kolejny punkt na waszej podróżniczej mapie - proponuje Karolina.
Wybrałeś się w podróż, o której zawsze marzyłeś? A może mieszkasz za granicą? Podziel się z nami swoją historią. Czekamy na Twoje zdjęcia i filmy. Prześlij je na Kontakt 24, a najciekawsze z nich pokażemy na antenie TVN24 i TVN24 BiS. Pokaż nam swój świat dołączając również do gorącego tematu Kontaktu 24.
Autor: ak/popi