"W nocy usłyszałem silne wybuchy, było ich około 10" - relacjonował zamieszki w Sztokholmie @Adam. Na przedmieściach stolicy Szwecji już szóstą noc trwają rozruchy spowodowane niezadowoleniem imigrantów. Świadkiem tych wydarzeń był @Adam, który nadesłał nam zdjęcia spalonych pojazdów.
"Zrobiłem te zdjęcia wychodząc w sobotę rano z klatki swojego bloku. W nocy około 3.20 usłyszałem silne wybuchy, było ich około 10. Doszczętnie spalono i zniszczona około 20 samochodów. Na szczęście moje jest całe" - opisał zdjęcia, które otrzymaliśmy na Kontakt 24 @Adam
"Mieszkam w miejscowości Åkersberga oddalonej od Sztokholmu o jakieś 30 km i zawsze była to okolica uważana za bardzo spokojną. Mieszkam tu już od 15 lat i nigdy nie działo się tu nic złego" - napisał @Adam.
Spalone samochody i zamieszki
W nocy z piątku na sobotę na przedmieściach Sztokholmu zamieszkanych m.in. przez imigrantów, podpalonych zostało kilka samochodów. Agencja AFP poinformowała, że do podpaleń doszło także w czterech dzielnicach Sztokholmu.
Późnym wieczorem po przedmieściach krążyło ok. 200 prawicowych ekstremistów, ale dzięki zwiększonej obecności policji udało się uniknąć poważniejszych wybuchów przemocy.
"Szwecja jest sobie sama winna"
Najnowsze akty przemocy, podczas których łącznie podpalono ok. stu samochodów, wywołały w Szwecji debatę na temat integracji imigrantów, stanowiących ok. 15% ludności. Bezrobocie w tej grupie, mieszkającej głównie na ubogich przedmieściach, jest znacznie wyższe i np. w Husby w 2012 sięgało niemal 9%, podczas gdy w samym Sztokholmie - 3,6%.
"Szwecja jest sobie sama winna, bo jakiś umiar jeśli chodzi o imigrantów być musi. Powinni szanować ten kraj, bo nigdzie indziej na świecie lepiej im nie będzie" - podsumował zamieszki @Adam.
Autor: aw/jas